http://next.gazeta.pl/next/7,151003,2522...ibNAaVraGI
Kolejny dobry wywiad Sroczyńskiego.
Kolejny dobry wywiad Sroczyńskiego.
Cytat:Wcześniej krytykowała pani rządy PiS.
Tak, ale chodziło o łamanie przez PiS zasady trójpodziału władzy. Krytykowałam też obniżenie wieku emerytalnego, bo to fatalne posunięcie w obecnej sytuacji demograficznej Polski. Ale teraz pan mnie pyta o ekonomię, a kierunek zmian w polityce społeczno-gospodarczej jest moim zdaniem właściwy. I to wynika nie tylko z tego, co się dzieje w naszym kraju, ale też z trendów globalnych.
(...)
Niech pan spojrzy na te nasze dysfunkcyjne podatki. Osoba na etacie zarabiająca 3000 zł brutto miesięcznie musi oddać państwu w sumie 37 procent, jeśli uwzględnić PIT i wszystkie składki, łącznie z częścią składki ZUS, którą płaci pracodawca. Tymczasem ktoś zarabiający 50 tysięcy, na jednoosobowej działalności płaci około 20 procent, jeśli uwzględnić liniowy PIT i ryczałt na ZUS. Jaki to ma sens, żeby osoby z niskimi pensjami płaciły prawie dwa razy wyższe stawki procentowe niż wyższa klasa średnia?
Idźmy dalej: dla osób zatrudnionych na etacie PIT ma dwie stawki - 18 i 32 proc. - więc teoretycznie jest progresywny, czyli lepiej zarabiający powinni płacić wyższy procent od swoich dochodów. Tyle że tej wyższej stawki tak naprawdę nie ma. Na przykład ja ze swoimi profesorskimi dochodami przekraczam w pewnym momencie próg, rośnie mi stawka PIT do 32 proc., ale za chwilę przestaję płacić składki na ZUS, bo obowiązuje tzw. limit 30-krotności. Więc jeśli policzyć wszystkie obciążenia mojej pensji - PIT i składki, w tym ZUS płacony przez pracodawcę - to oddaję państwu około 37 proc., podobnie jak nauczyciel w podstawówce, który ledwo wiąże koniec z końcem. Czyli tak naprawdę mamy podatki liniowe. Ja, osoba z niezłymi dochodami, płacę takie same stawki procentowe, co osoba na pensji minimalnej. To szkodliwe.
(...)
Kolejna dziwaczna i szkodliwa rzecz: ryczałtowy ZUS na jednoosobowej działalności gospodarczej. To rozwiązanie nieproporcjonalnie obciążające biedniejszych. Prosty przykład: korektorka założyła jednoosobową firmę, bo wydawnictwo nie chciało zatrudnić jej na etacie, zarabia trzy tysiące miesięcznie, państwo zabiera jej z tego w formie składek 1300 zł na ZUS i NFZ. Tyle samo państwo bierze od wziętej menadżerki, która zarabia miesięcznie 100 tysięcy złotych. Dla korektorki obowiązkowe składki to będzie prawie połowa dochodów, a dla menadżerki - 1,5 procenta. Czy to jest rozsądne?
(...)
W całym okresie transformacji, która generalnie jest polskim sukcesem, priorytetem był wzrost gospodarczy. Ale trzeba odróżniać wzrost gospodarczy - czyli słupek PKB - od rozwoju społeczno-gospodarczego, to nie jest to samo. Rozwój społeczno-gospodarczy to poprawa w trzech obszarach: gospodarki, jakości życia i ekologii. Jeżeli nie ma harmonizacji tych celów, to powstają bariery rozwojowe. Na przykład bariera polegająca na tym, że duża część obywateli ma niskie zarobki, kiepskie miejsca pracy, a PKB jednocześnie pięknie rośnie, bo oni - często kosztem życia rodzinnego - tyrają na trzech umowach śmieciowych, bez urlopów, żeby się jakoś utrzymać."
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.

