E.T. napisał(a): Przeciwnie, zarządzaniem ryzykiem uszczerbku na zdrowiu jest tu jak najbardziej możliwe. Pisałem już o barierze finansowej, o możliwości odmówienia klientowi, być może zapomniałem o gumkach, ale dodam jeszcze chociażby ustanawianie zasad i określanie, na co klient może liczyć, a o czym może zapomnieć; do tego jest wszystko, co oferuje medycyna, od diagnostyki, po odpowiednie lekarstwa; a na koniec wspomnę o tym, że prostytutka też może bazować na stałych klientach.
Do pracy też nie musisz chodzić, nieprawdaż? Niewątpliwie ryzykiem zdrowotnym da się zarządzić w ten sposób, że można przestać być prostytutką albo zostać prostytutką "elitarną". Dziwne, że jakoś większość prostytutek tak nie robi...
E.T. napisał(a): O tym, że prostytucja może być windą do szybkiego uzbierania na mieszkanie lub inwestycję w poważny biznes też pisałem.
Jaasne, praca na platformach wiertniczych czy jako drwal w Kanadzie też (a przynajmniej kiedyś tak było). W niczym nie zmienia to ryzyka, które jak widać dla co najmniej znacznej części zainteresowanych się ziszcza, skoro istnieją prostytutki w wieku już nie bardzo odpowiednim do tego typu usług.
E.T. napisał(a): No i pisałem również, że punkt trzeci jest w ogóle wątpliwy, bo o ile mówimy o prostytucji jako wyborze życiowym nie podejmowanym pod presją, to raczej jest on wtórny wobec zaburzeń w sferze intymnego życia prostytutki.
Jasne. Żaden normalny facet (albo kobieta) nie będzie miał obiekcji, że jego/jej kobieta tego dnia obskoczyła 30 przyrodzeń, a i sama zainteresowana będzie niesamowicie zaangażowana przy 31 stosunku, tyle że nie za pieniądze. A depresje itp. to sobie prostytutki dla żartów wymyślają.
E.T. napisał(a): A tak zwyczajnie, testując zaufanie w związku, stwarzając okoliczności ułatwiające zdradę czy skłaniające do niej przez mogący doskwierać brak bliskości.
Piszesz o ryzykach dla związku, a nie o życiu intymnym. To nie to samo.
E.T. napisał(a): Twoje preferencje terminologiczne i tworzone na Twój własny użytek definicje regulujące nie interesują mnie.
A mnie Twoje.
E.T. napisał(a): Od kiedy to poglądy etyczne to prywatna sprawa?
Dla liberała - od zawsze.
E.T. napisał(a): I od kiedy coś uważanego za swoją sprawę ogłasza się wszem wobec bez troski o to, czy komuś zrobi się przykro?
Nie wiem, bo ja tego nie robię.
E.T. napisał(a): Albo masz poglądy etyczne, a wtedy nie są one Twoją sprawą
Oczywiście, że są. Lewaku.
E.T. napisał(a): albo masz jakąś swoją sprawę i bądź łaskaw nie zawracać nią innym głowy.
Nie zawracam nikomu głowy swoimi sprawami. Odpowiedziałem na pytanie, które się pojawiło i formułując odpowiedź nie wyzbędę się swoich przekonań etycznych, żeby jakiemuś lewaczkowi nie zrobiło się przykro.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
