Tytuł wątku wziąłem z poniższego artykułu:
https://ksiazki.wp.pl/czy-minister-kultu...925143681a
Ostatnio podniosło się larum z tego powodu, że obecny minister kultury (PiS) Piotr Gliński przyznał, że nigdy nie dokończył żadnej książki Olgi Tokarczuk, choć próbował. Wypowiedź ta padła w kontekście nominacji pisarki do Nobla literackiego.
Tradycyjnie przejrzałem różne artykuły na ten temat, swoje zainteresowanie kierując przede wszystkim na komentarze pod artykułami lub w mediach społecznościowych. Internetowi komentatorzy są niemal jednogłośni. To wielki wstyd i hańba, że minister kultury nie zna tak znanej i wielokrotnie nagradzanej polskiej pisarki. Mniej więcej w tym tonie jest utrzymana krytyka postawy Glińskiego w zalinkowanym artykule. O ile Kowalskiemu wolno się znudzić jakimś ważnym pisarzem, dziełami uznanymi za wybitne i ważne, to minister kultury jest zobowiązany zawodowo czytać takich pisarzy jak Tokarczuk od deski do deski niczym zawodowy krytyk literacki. Z tym że o ile krytyk ma prawo wyrazić się negatywnie na temat jakiegoś dzieła czy pisarza, niezależnie od tego jak bardzo będzie uznany, tak zadaniem ministra kultury jest promować i wspierać takich polskich pisarzy bez względu na osobisty odbiór jego twórczości:
Jest jednak mały problem: po pierwsze Piotr Gliński jest jednak ministrem kultury, więc wobec niego oczekujemy nieco wyższych standardów. Tam, gdzie my możemy książkę porzucić, on powinien brnąć dalej, choćby z racji zajmowanego stanowiska. Niech się wypowiada, ale po przeczytaniu całości. Taka – że tak powiem – praca i za to mu płacą, żeby czytał, oglądał, orientował się i wspierał polskich twórców, a nie wypowiadał się o nich lekceważąco.
(...)
Tak więc to, co wypada nam – przyznanie się, że tej czy tamtej autorki nie zmęczyliśmy i odłożyliśmy, albo, że nowa Agnieszka Holland nas znudziła – nie do końca wypada ministrowi Glińskiemu. On musi promować kulturę w świecie, w którym jest ona uznawana za nieistotną. On powinien fotografować się z Olgą Tokarczuk i zachęcać wszystkich do czytania jej książek. On ma wręcz obowiązek starać się poznać jej punkt widzenia na świat w ramach poszerzania swoich horyzontów.
Jednak większość internetowych krytyków jest w swojej ocenie Glińskiego bardziej surowa:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7...rczuk.html
I jak sobie czytam takie komcie, to się zastanawiam, czy naprawdę chodzi o to, że Glinski jest ministrem kultury i się zbłaźnił tym, że nie zna Tokarczuk, czy chodzi o to, że Gliński będąc ministrem kultury nie tylko się nie zachwyca Tokarczuk, ale nawet nie może jej dokończyć, co jest niepoprawne politycznie?
Czy minister kultury ma prawo mieć własne zdanie?
https://ksiazki.wp.pl/czy-minister-kultu...925143681a
Ostatnio podniosło się larum z tego powodu, że obecny minister kultury (PiS) Piotr Gliński przyznał, że nigdy nie dokończył żadnej książki Olgi Tokarczuk, choć próbował. Wypowiedź ta padła w kontekście nominacji pisarki do Nobla literackiego.
Tradycyjnie przejrzałem różne artykuły na ten temat, swoje zainteresowanie kierując przede wszystkim na komentarze pod artykułami lub w mediach społecznościowych. Internetowi komentatorzy są niemal jednogłośni. To wielki wstyd i hańba, że minister kultury nie zna tak znanej i wielokrotnie nagradzanej polskiej pisarki. Mniej więcej w tym tonie jest utrzymana krytyka postawy Glińskiego w zalinkowanym artykule. O ile Kowalskiemu wolno się znudzić jakimś ważnym pisarzem, dziełami uznanymi za wybitne i ważne, to minister kultury jest zobowiązany zawodowo czytać takich pisarzy jak Tokarczuk od deski do deski niczym zawodowy krytyk literacki. Z tym że o ile krytyk ma prawo wyrazić się negatywnie na temat jakiegoś dzieła czy pisarza, niezależnie od tego jak bardzo będzie uznany, tak zadaniem ministra kultury jest promować i wspierać takich polskich pisarzy bez względu na osobisty odbiór jego twórczości:
Jest jednak mały problem: po pierwsze Piotr Gliński jest jednak ministrem kultury, więc wobec niego oczekujemy nieco wyższych standardów. Tam, gdzie my możemy książkę porzucić, on powinien brnąć dalej, choćby z racji zajmowanego stanowiska. Niech się wypowiada, ale po przeczytaniu całości. Taka – że tak powiem – praca i za to mu płacą, żeby czytał, oglądał, orientował się i wspierał polskich twórców, a nie wypowiadał się o nich lekceważąco.
(...)
Tak więc to, co wypada nam – przyznanie się, że tej czy tamtej autorki nie zmęczyliśmy i odłożyliśmy, albo, że nowa Agnieszka Holland nas znudziła – nie do końca wypada ministrowi Glińskiemu. On musi promować kulturę w świecie, w którym jest ona uznawana za nieistotną. On powinien fotografować się z Olgą Tokarczuk i zachęcać wszystkich do czytania jej książek. On ma wręcz obowiązek starać się poznać jej punkt widzenia na świat w ramach poszerzania swoich horyzontów.
Jednak większość internetowych krytyków jest w swojej ocenie Glińskiego bardziej surowa:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7...rczuk.html
Cytat:kazek100
Niesamowite. Minister kultury oficjalnie przyznaje, że nie jest w stanie obcować z literaturą na jakimś tam poziomie. Strach pomyśleć, co by było, gdyby na studiach musiał zapoznać się z Ulissesem albo Braćmi Karamazow.
Panie ministrze, Pan się nie martwi. Zawsze pozostaje Panu Sienkiewicz, Wharton i Paulo Coehlo. Nie wiem, czy da Pan radę z Żeromskim (fakt, prezydent Duda musiał czytać w skrócie), ale może kiedyś.
Cytat:antropoidhttps://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/...7b#slajd-1
GŁĄBY JUŻ TAK MAJĄ - że jak się nawet wezmą za mądrą książkę, to nie potrafią jej przebrnąć.
Zostań przy prostych bajkach piotruś - np. autobiografii jarka "balbiny"
Cytat:Grzesiek Romański#SilniRazem@GrzesieRomanski
Wchodzi Gliński do księgarni.
- Są książki?
- Są.
- To przepraszam.
Cytat:Ela@pigmalion55[url=https://www.facebook.com/pawel.lisiak][/url]
Przychodzi Gliński do biblioteki i mówi:
– Chciałbym wypożyczyć książkę.
– A co by Pan chciał? Coś z literatury lekkiej? – pyta bibliotekarka
– Może być ciężka. Przyjechałem limuzyną z kierowcą – odpowiada Gliński.
I jak sobie czytam takie komcie, to się zastanawiam, czy naprawdę chodzi o to, że Glinski jest ministrem kultury i się zbłaźnił tym, że nie zna Tokarczuk, czy chodzi o to, że Gliński będąc ministrem kultury nie tylko się nie zachwyca Tokarczuk, ale nawet nie może jej dokończyć, co jest niepoprawne politycznie?
Czy minister kultury ma prawo mieć własne zdanie?
