zefciu napisał(a): Ale nie masz prawa negować monogamiczności tych mężczyzn, których jednak czasem pociągają obce babki, ale podejmują akt woli, aby mimo to pozostać wiernymi.Nie neguję. "Pociąganie kogoś" to "skłanianie kogoś do dążenia do aktu seksualnego". Jeśli mężczyzna nie dąży do aktu seksualnego z kobietą, nie z obawy przed bęckami, ale z własnej woli, to znaczy, że go ta kobieta nie pociąga. Pociąg seksualny u człowieka to mieszanka chemii i kultury. Człowiek bez kultury nie jest naturalny, tylko upośledzony. Teoretycznie mogę sobie też wyobrazić kogoś, kto w ogóle takiej chemii nie odczuwa, a dochowuje wierności jedynie z powodów ideologicznych - taki chyba był ideał purytański. To też jest monogamia. Zazwyczaj jednak biologia i kultura współpracują z sobą i wspierają się. Kiedy są sprzeczne, robią się problemy.
Jeśli podoba mi się jakiś przedmiot w sklepie, i to tak że wywołuje efekt "łał", to wcale nie znaczy, że mam ochotę go ukraść. Jeśli podoba mi się jakaś kobieta, to wcale nie znaczy, że chcę ją przelecieć.

