Ogólnie watek skręcił na typowe tory polskiego pierdolenia z cyklu "XXX a sprawa polska"
Przecież pisarzy nie ocenia się przez pryzmat - jak bardzo reklamują swój nieskalany kraj i naród, a za coś zupełnie innego.
Czy taki Zola, Balzack, Houellebeck, Camus byli i są propagandowymi piewcami francuskości, a Faulkner, Salinger, Roth, Thompson jankeskimi politrukami?
Wręcz przeciwnie - często jadą po swoich ojczyznach jak po łysych kobyłach.
Na tym polega mediumiczna rola 'artysty', na sypaniu soli w rany i wybijaniu z dobrego samopoczucia (przynajmniej ja to tak rozumiem).
Jak stwierdził Czechow "szczęśliwa rodzina, to nie jest dobry temat na powieść".
Przecież pisarzy nie ocenia się przez pryzmat - jak bardzo reklamują swój nieskalany kraj i naród, a za coś zupełnie innego.
Czy taki Zola, Balzack, Houellebeck, Camus byli i są propagandowymi piewcami francuskości, a Faulkner, Salinger, Roth, Thompson jankeskimi politrukami?
Wręcz przeciwnie - często jadą po swoich ojczyznach jak po łysych kobyłach.
Na tym polega mediumiczna rola 'artysty', na sypaniu soli w rany i wybijaniu z dobrego samopoczucia (przynajmniej ja to tak rozumiem).
Jak stwierdził Czechow "szczęśliwa rodzina, to nie jest dobry temat na powieść".
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

