To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czy minister kultury ma prawo nie czytać Olgi Tokarczuk?
ErgoProxy napisał(a):  Innymi słowy, hierarchia władzy na tym świecie jest odwrotna, niż to pelikan sobie do głowy przybrał:  nie pieniądz jest podporządkowany narodom, ale narody pieniądzowi. 
To tak jakby powiedzieć, że człowiek jest podporządkowany pieniądzowi, a nie pieniądz człowiekowi. Jest to poniekąd prawda, ale dotyczy tylko biednych i nowobogackich. Od pewnego poziomu materialno-kulturalnego człowiek przestaje być niewolnikiem pieniądza, uświadamia sobie, że pieniądz ma służyć jemu a nie na odwrót. Polacy to naród złożony przede wszystkim z biedoty i dorobkiewiczów. Jedni i drudzy są podporządkowani pieniądzowi. Jak długo nie będziemy społeczeństwem prawdziwie bogatym, dumnym z siebie, będziem dawać dupy za miskę ryżu albo kawioru zależnie od sytuacji materialnej. Nasze elity polityczne to wizytówka narodu.

Sofeicz napisał(a): Ogólnie watek skręcił na typowe tory polskiego pierdolenia z cyklu "XXX a sprawa polska"

Przecież pisarzy nie ocenia się przez pryzmat - jak bardzo reklamują swój nieskalany kraj i naród, a za coś zupełnie innego.
Czy taki Zola, Balzack, Houellebeck, Camus byli i są propagandowymi piewcami francuskości, a Faulkner, Salinger, Roth, Thompson jankeskimi politrukami?
Wręcz przeciwnie - często jadą po swoich ojczyznach jak po łysych kobyłach.
Na tym polega mediumiczna rola 'artysty', na sypaniu soli w rany i wybijaniu z dobrego samopoczucia (przynajmniej ja to tak rozumiem).

Jak stwierdził Czechow "szczęśliwa rodzina, to nie jest dobry temat na powieść".
Masz rację Sofi, ale zważ na to, ze liczą się intencje. To jest to o czym pisałem wcześniej: czy krytyka jest podszyta miłością czy pogardą wobec własnego narodu. O ile jakiś autor tworzy sztukę dla samej sztuki i nie angażuje się politycznie, to nikt nawet nie będzie się doszukiwać żadnego drugiego dna. Pani Tokarczuk jest działaczką polityczną i z pełną świadomością sama swoją twórczość wpisuje w kontekst polityczny. Wypowiada się w mediach, uczestniczy w różnych wydarzeniach, sympatyzuje z określonymi środowiskami politycznymi, a tuż po otrzymaniu Nobla i jak się szczęśliwie złożyło - tuż przed wyborami, wykorzystuje swojego Nobla, żeby jeszcze raz zaapelować do narodu "morderców Żydów", aby nie głosowali na PiS.

Socjopapa napisał(a): Wszystko fajnie, dobrze, ale co mają jej podobno lewackie poglądy, do kwestii Nobla i rażącej niekompetencji p. Glińskiego jako ministra kultury?
Bardzo dużo.

Tokarczuk otrzymała Nobla przede wszystkim z przyczyn politycznych, tak samo jak Konczita Kiełbasa wygrała Eurowizję z przyczyn politycznych. Nawet jeśli za poprawnością polityczną idzie artystyczna jakość, to jest wykorzystywana instrumentalnie w celach politycznych.

A minister nie jest idiota i po prostu zdaje sobie z tego sprawę. Jakich czasów dożyliśmy, że przenikliwość zyskała łatkę "rażącej niekompetencji".
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Czy minister kultury ma prawo nie czytać Olgi Tokarczuk? - przez towarzyski.pelikan - 15.10.2019, 12:12

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości