ErgoProxy napisał(a): Po drugie, powtórzę się: im kto bogatszy, tym mniejszą wagę przywiązuje do przynależności narodowej, a większą do wspólnoty myśli i interesów z innymi ultrabogaczami. Tak samo było (jest?) z arystokratami.Jeszcze raz: człowiek prawdziwie bogaty nie jest niewolnikiem pieniądza. Jeśli arystokracja, o której piszesz bądź elity finansowe, o których wspomina wyżej Adam M. są niewolnikami pieniądza, to nie są bogate w pełnym tego słowa znaczeniu. I może tak być, że ludzie wewnętrznie ubodzy w sprzyjających okolicznościach będą całe życie uganiać się za pieniądzem i właśnie ten typ tworzy arystokrację/elity finansowe.
Badania wyraźnie wskazują, że pieniądze dają człowiekowi wolność i szczęście tylko do pewnego pułapu, po którym bogacenie się albo w bardzo słabym stopniu poprawia jakość życia, albo wręcz ją pogarsza poprzez brak wyzwań. Stąd, bardzo ważne jest, zeby człowiek zainwestował w rozwój duchowy/kulturalny. Im kto bogatszy wewnętrznie, tym większą wagę przywiązuje do przynależności narodowej.
Sofeicz napisał(a): No właśnie - ten nieznośny mesjanizm i 'zamiarowy' romantyzm, którym rzygałem w czasach szkolnych i który tak wyśmiewał Gombrowicz - ale on przecież złym Polakiem był.Nie rozumiesz, że mit pełni rolę wspólnototwórczą. Bez mitu, jakiegoś wspólnego dziedzictwa kulturowego nie ma mowy o społeczeństwie. Mit "wielkiej Polski" nie ma na celu przedstawienia naukowej prawdy o Polsce, tylko ma naród jednoczyć i motywować do rozwoju. Tokarczuk akurat to powinna rozumieć, ale ona po prostu chce zamienić mit narodowy na lepszy model - mit globalnej wioski. Przeczytałem parę opracowań na temat europejskiej tożsamości, jak bardzo możliwe jest zbudowanie społeczeństwa zjednoczonego wokół europejskich wartości i z tego, co wyczytałem, wygląda to marnie, bo kwintesencją Europy jest różnorodność, wielokulturowość, z czym nie sposób się zidentyfikować, w czym nie da się zakorzenić.
