Kobieta cukiernik to „cukierniczka”. Nie widzę tutaj niczego dziwnego.
Koncepcja żeńskich nazw zawodów jest starsza, niż się wydaje. Pierwszy raz taka tendencja funkcjonowała w międzywojniu. Potem siermiężność komuny zakonserwowała język.
Problemem w tym wszystkim jest to, że o ile nawet znajdziemy słowa żeńskie dla wszystkich zawodów, to nadal wersja męska będzie (najczęściej) „domyślna”. Podczas gdy język angielski, w którym już prawie nie ma rodzaju gramatycznego (słowa he i she może szlag trafić szybciej, niż myślimy. Wtedy angielski zostanie z rodzajem osobowym (they) i nieosobowym (it)) szuka słów neutralnych płciowo, my szukamy nieneutralnych. No ale taki jest charakter naszego języka i trudno coś na to poradzić.
Koncepcja żeńskich nazw zawodów jest starsza, niż się wydaje. Pierwszy raz taka tendencja funkcjonowała w międzywojniu. Potem siermiężność komuny zakonserwowała język.
Problemem w tym wszystkim jest to, że o ile nawet znajdziemy słowa żeńskie dla wszystkich zawodów, to nadal wersja męska będzie (najczęściej) „domyślna”. Podczas gdy język angielski, w którym już prawie nie ma rodzaju gramatycznego (słowa he i she może szlag trafić szybciej, niż myślimy. Wtedy angielski zostanie z rodzajem osobowym (they) i nieosobowym (it)) szuka słów neutralnych płciowo, my szukamy nieneutralnych. No ale taki jest charakter naszego języka i trudno coś na to poradzić.
