To kwestia wygody. Kiedy byśmy mówili "premier powiedziała...", "prezes zdecydowała..." itd, to jest nieprzyjemny dysonans między rodzajem rzeczownika i czasownika. Z drugiej strony, kobieta powiedziałaby przecież "mam zamiar zostać prezydentem". Tu dysonansu nie ma, ale jak to tak, raz odmieniać, raz nie odmieniać, w zależności od czasownika? To byłoby wprowadzenie nowej zasady gramatycznej, tak jakby język polski był jeszcze za mało skomplikowany. "Mam zamiar zostać prezydent" - to brzmi zupełnie jak Makumba. Z kolei "mam zamiar zostać panią prezydent" brzmi pretensjonalnie, bo jaki mężczyzna powie "mam zamiar zostać panem prezydentem"? W takiej sytuacji "prezydentka" brzmi najsensowniej. I tak z każdym innym zawodem. Ale też przecież żeńskie nazwy zawodów powstawały zawsze wtedy, gdy tylko kobiety zaczynały w jakimś znaczącym stopniu stanowić kadrę danej profesji. Nikt przecież się nie dziwi lekarce czy prawniczce. Trochę dziwniej brzmi, gdy próbuje się "upłciawiać" inne rzeczowniki określające ludzi, jak wspomniana przez Berta "wrogini". No, ale skoro jest przyjaciel i przyjaciółka, to czemu by nie.
|
Żeńskie odmiany nazw np. zawodów
|
|
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości

