pietras123 napisał(a):Co sądzicie o żeńskich odmianach np. zawodów? Ostatnio media nagłośniły przypadek przyszłej poseł (posłanki?), która zapowiedziała na Twitterze, że będzie "gościnią" w programie TV. Kolejna posłanka (poseł?) rozważała w audycji radiowej, co by zrobiła, gdyby została "marszałkinią". W minionych latach słyszeliśmy już określenia tj. "premiera" czy "burmistrzyni". Z jednej strony powszechnie stosuje się i akceptuje niektóre odmiany (np. policjantka), z drugiej część określeń uznaje się za wymuszone i dziwne, przez co często stają się one obiektem żartów ("czy kobieta pracująca w cukierni to cukiernica?"). Co o tym uważacie?Wyobrażam sobie, że celem feminizacji nazw zawodów jest uczynienie kobiet widocznymi w sferze publicznej, żebyśmy słysząc np. burmistrz, nie wyobrażali sobie w tym momencie mężczyzny. W ten sposób chce się odebrać zawodom płeć. Jednak moim zdaniem skutek jest odwrotny do zamierzonego, ponieważ w języku polskim to właśnie rodzaj męski jest tym neutralnym. Semantycznie burmistrz nie wskazuje na płeć męską. Natomiast w momencie jak będziemy wymyślać alternatywne nazwy żeńskie dla tych już istniejących nazw męskich oraz na odwrót, uczynimy te pierwotnie neutralne nazwy w rodzaju męskim nazwami nacechowanymi płciowo. Burmistrz dopiero wtedy zyska męską twarz.
Pytanie, czy o to naprawdę chodzi feministom, żeby robić szum wokół tego, jakiej płci jest burmistrz, skoro to podtrzymuje pogląd, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa, a zatem burmistrz a burmistrzyni to robi wielką różnicę?

