"Ad astra"
"Dzieło Jamesa Graya to po trosze kosmiczny "Czas apokalipsy", humanistyczna odpowiedź na "Odyseję kosmiczną" oraz "Drzewo życia" z domieszką survival horroru."
Po czymś takim spodziewałem się na prawdę niezłego filmu. Tymczasem było mocno średnio. Do pokazania rozterek głównego bohatera w ogóle nie potrzeba by angażować kina science fiction. Wystarczyłby przeciętny melodramat dziejący się na przedmieściach dowolnego miasta. Dużym plusem są próby urealnienia tego wszystkiego - rakieta to rakieta a nie statek wyposażony w magiczny silnik robiący "fiiiu bździu i za dwie godziny będziemy na Marsie". Ktoś tam się starał aby wyglądało to jako tako realistycznie, ale co z tego skoro w połowie filmu w zasadzie nawet średnio rozgarnięty widz zaczyna zastanawiać się po co gość w ogóle gdzieś leci zamiast użyć po prostu Skype'a. (a to nie jedyny absurd w tym filmie) Finalny plot twist - też rozczarowuje - z jednej strony ma jakiś tam ładunek emocjonalny z drugiej pojawia się pytanie - serio, to już wszystko? Do "Odysei Kosmicznej" to się w ogóle nie umywa, ale jako (w sumie nie udana) próba stworzenia ambitnego filmu SF na uwagę zasługuje.
"Dzieło Jamesa Graya to po trosze kosmiczny "Czas apokalipsy", humanistyczna odpowiedź na "Odyseję kosmiczną" oraz "Drzewo życia" z domieszką survival horroru."
Po czymś takim spodziewałem się na prawdę niezłego filmu. Tymczasem było mocno średnio. Do pokazania rozterek głównego bohatera w ogóle nie potrzeba by angażować kina science fiction. Wystarczyłby przeciętny melodramat dziejący się na przedmieściach dowolnego miasta. Dużym plusem są próby urealnienia tego wszystkiego - rakieta to rakieta a nie statek wyposażony w magiczny silnik robiący "fiiiu bździu i za dwie godziny będziemy na Marsie". Ktoś tam się starał aby wyglądało to jako tako realistycznie, ale co z tego skoro w połowie filmu w zasadzie nawet średnio rozgarnięty widz zaczyna zastanawiać się po co gość w ogóle gdzieś leci zamiast użyć po prostu Skype'a. (a to nie jedyny absurd w tym filmie) Finalny plot twist - też rozczarowuje - z jednej strony ma jakiś tam ładunek emocjonalny z drugiej pojawia się pytanie - serio, to już wszystko? Do "Odysei Kosmicznej" to się w ogóle nie umywa, ale jako (w sumie nie udana) próba stworzenia ambitnego filmu SF na uwagę zasługuje.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"

