zefciu napisał(a): Cały ten spór między pilastrem i Vanatem bierze się z posuniętego do absurdu radykalizowania.
Nic podobnego. To różnica cywilizacyjna. Pomiędzy szkiełkiem i okiem a czuciem i wiarą. Pilaster zajmuje się tym co było, jest i będzie, I tym co się stanie, jak się zrobi to czy tamto.
Vanat natomiast zajmuje się wyłącznie tym, co powinno wg niego i jego współwyznawców być. Jakiś guru, coś tam kiedyś wymyślił i napisał w świętej księdze, a zatem ludzkość, świat i prawa przyrody muszą się do tego dostosować. A jak nie zechcą, to trzeba ich zmusić. Dlatego vanat nie ma niczego przeciw ani "stosowaniu sporej dawki przemocy", ani przeciw "redukcji strumienia populacji".
Cytat: Można zatem sprywatyzować choćby i oceany, lub atmosferę, bo na pewno ich właściciele jakoś się dogadają.
Dogadają się, ponieważ jeżeli się nie dogadają, to przestaną być właścicielami, na rzecz tych, którzy się dogadać potrafią.
Cytat: skoro rynek czasem się nie sprawdza (np. nie ma sensownego rynkowego pomysłu na zapobieżenie zmianom klimatu,
Po pierwsze wcale nie wiadomo, czy owe "zmiany klimatu" w ogóle zachodzą, co jest ich przyczyną i czy w ogóle "zapobiegać" im należy (bo np koszty zapobiegania - eksterminacja 90% populacji i zamknięcie 90% reszty w łagrach za drutami - okażą się wyższe niż koszty samych "zmian")
Po drugie, nawet jeżeli zmiany zachodzą i mają takie powody jak twierdzą klimatyści, to jest to tylko szczególna odmiana "problemu wspólnego pastwiska". I rozwiązać ją można tak jak własnie ten problem się rozwiązuje - poprzez prywatyzację.
Oczywiście w rolę właściciela może też wejść państwo i wprowadzić np podatki od emisji. Będzie to jakoś działać, jednak:
1. Tylko wtedy jeżeli mamy do czynienia z państwem praworządnym i wolnorynkowym o wysokim IEF. Jezeli nie, to skutek będzie taki jak w PRL - liczne i szczegółowe prawa o "ochronie przyrody" i realnie przyrodnicza dewastacja.
2. Nawet w praworządnym i wolnorynkowym kraju o wysokim IEF, koszt takiego upaństwowienia będzie zawsze większy niż rozwiązania prywatnego. Dlaczego - tłumaczył pilaster na wykładzie na przykładzie połowów ryb. Prywaciarz będzie zawsze dążył do punktu B o maksymalnych zyskach. Urzędnik, nawet w najlepiej zorganizowanym kraju będzie zawsze odczuwał pokusę do przesuwania się w kierunku punktu C, zatem realnie wynik, nawet przy wysokim IEF, będzie gorszy.
ZaKotem:
Cytat:Problem przemocy jest przecież wciąż rozwiązywany - przemocy w ludzkim życiu jest coraz mniej wraz z rozwojem cywilizacji. Wystarczy więc stworzyć cywilizację Najwyższego Stopnia Rozwoju, a żadnej przemocy nie będzie.
Poniekąd. W cywilizacji Cichych (strategie LU i potem U) przemoc zmniejszy się do jakichś homeopatycznych wartości, ale nigdy nie zejdzie do absolutnego zera.
Jednak cywilizacja Cichych może powstać jedynie drogą ewolucji cywilizacji legalistycznej - takiej jak nasza, w strone wysokich parametrów S= W/V. I więcej ludzie mają do stracenia, tym mniej sa skłonni do używania przemocy.
Jednak realne działania vanatów idą w zgoła przeciwną stronę. Oni chcą przecież społeczeństwa biednego - takiego jak na Kubie, gdzie poziom przemocy regulowany jest nie wysokoscią W - czyli potencjalnych strat, tylko V - niskich zysków. W granicy takiego podejścia, mamy łagier, gdzie toeretycznie więźniowe nie mają niczego do zyskania. ALe rozpasanie przemocy w realnych więzieniach wskazuje,że jednak mają.

