Czytelny wykład o tym, jaki jest cel tej całej awanturki językowej:
http://mitologiawspolczesna.pl/zenskie-k...a-smierci/
Niewidzialność kobiet jako domyślnych podmiotów różnych czynności sprawia, że w nauce i wzornictwie rozciąga się przepastna dziura. Dla wielu czynności po prostu brak nam danych reprezentujących połowę populacji!
(...)
Służące i sekretarki, aktywistki i migrantki, ale też zwykłe konsumentki, kierowczynie, pacjentki, wyborczynie, chirurżki, pilotki i gościnie. Na wszystkich kontynentach, w różnych okresach historycznych i różnych pozycjach społecznych, kobiety obdarzane były niezwykłą mocą niewidzialności. Niestety moc ta nie zmieniała kobiet w superbohaterki rodem z komiksów. Przeciwnie. Ta dziwaczna niewidzialność czyniła – i wciąż czyni – bardziej podatnymi na dyskryminację, wykluczenie, a także – co przerażająco wyraźnie pokazują dane – ciężkie urazy w wypadkach.
Niełatwo to zmierzyć, ale jako semiotyk jestem niemal pewny, że niechęć do słowa „gościni” ma jakiś związek z tym, że co zajrzę w telewizor, to w studio siedzą sami mężczyźni. Mieli być goście programu – są goście.
Na niewidzialność kobiet w licznych obszarach życia składa się wiele czynników. Sposób zaprojektowania przestrzeni, bodźce ekonomiczne, biologia, uprzedzenia, tradycja, religia… Ale język jest niewątpliwie jednym z najważniejszych czynników, umożliwiającym konsolidację pozostałych.
Dlatego warto powalczyć. Nie z językiem, ale właśnie o język. Język, którym mówimy, kształtuje naszą rzeczywistość, ale zarazem pozostaje tworem bardzo plastycznym. Każda wypowiedziana „chirurżka”, „muzykolożka” i „profesora” przybliża nas o krok do świata, w którym kobiety wykonujące te funkcje nie są już niewidzialne (ani przebrane za mężczyzn).
http://mitologiawspolczesna.pl/zenskie-k...a-smierci/
Niewidzialność kobiet jako domyślnych podmiotów różnych czynności sprawia, że w nauce i wzornictwie rozciąga się przepastna dziura. Dla wielu czynności po prostu brak nam danych reprezentujących połowę populacji!
(...)
Służące i sekretarki, aktywistki i migrantki, ale też zwykłe konsumentki, kierowczynie, pacjentki, wyborczynie, chirurżki, pilotki i gościnie. Na wszystkich kontynentach, w różnych okresach historycznych i różnych pozycjach społecznych, kobiety obdarzane były niezwykłą mocą niewidzialności. Niestety moc ta nie zmieniała kobiet w superbohaterki rodem z komiksów. Przeciwnie. Ta dziwaczna niewidzialność czyniła – i wciąż czyni – bardziej podatnymi na dyskryminację, wykluczenie, a także – co przerażająco wyraźnie pokazują dane – ciężkie urazy w wypadkach.
Niełatwo to zmierzyć, ale jako semiotyk jestem niemal pewny, że niechęć do słowa „gościni” ma jakiś związek z tym, że co zajrzę w telewizor, to w studio siedzą sami mężczyźni. Mieli być goście programu – są goście.
Na niewidzialność kobiet w licznych obszarach życia składa się wiele czynników. Sposób zaprojektowania przestrzeni, bodźce ekonomiczne, biologia, uprzedzenia, tradycja, religia… Ale język jest niewątpliwie jednym z najważniejszych czynników, umożliwiającym konsolidację pozostałych.
Dlatego warto powalczyć. Nie z językiem, ale właśnie o język. Język, którym mówimy, kształtuje naszą rzeczywistość, ale zarazem pozostaje tworem bardzo plastycznym. Każda wypowiedziana „chirurżka”, „muzykolożka” i „profesora” przybliża nas o krok do świata, w którym kobiety wykonujące te funkcje nie są już niewidzialne (ani przebrane za mężczyzn).

