ZaKotem napisał(a): To oczywista oczywistość. Dlatego właśnie występuje konflikt interesów między coraz mniej opłacalnym myślistwem a coraz liczniejszą, ekofilną częścią społeczeństwa. Dla ekofila wilk czy tym bardziej ryś jest wart więcej niż sarna czy dzik, bo rzadsze dobro jest wartościowsze, dla myśliwego stosunek wartości jest inny. Wilk ma wartość ujemną, bo każdy żywy wilk zmniejsza ilość martwych saren możliwych do pozyskania.
Widać żeś mieszczuch. Lis to drapieżnik i jednocześnie najmniej pożądane trofeum myśliwskie. Skór nikt nie skupuje, mięsa nikt nie jada, populacja po zrzutach szczepionek przeciw wściekliźnie rosła zatrważająco a sami myśliwi wybijali to to jedynie z obowiązku. Lisy wytłukły kuropatwy do tego stopnia, że prawie ich nie ma, podobnie z zającami. Drób to tylko taki wytrawny aperitif... Jedyna korzyść myśliwego to możliwość elitarnego uwalenia się i zjedzenia kiełbasy z własnoręcznie ubitego zwierzaka, ew. dostarczanie mięcha, ale i to wymaga zabawy ze zgłaszaniem próbek i sprzedawania do skupów po cenach o wiele, wiele niższych niż sklepowe. Ubicie drapieżnika to jedynie coś w rodzaju trofeum i pozostałość z czasów polowań z łuku czy kuszy, gdzie trzeba było podejść blisko niebezpiecznego zwierzaka i porządnie trafić co było dowodem siły i umiejętności. Chęć posiadania trofeum pozostała... Ale no cóż, nie słyszy się o masowym odsiewie wilków czy niedźwiedzi mimo chęci posiadania takich trofeów.
Cytat: Stąd antydrapieżniczy etos myśliwych, z którym powszechna etyka jest coraz mniej zgodna. Ponadto dokarmianie zwierząt zimą tylko po to, żeby do nich strzelać latem zwiększa ich totalną wartość jako dostarczycieli mięsa i skór, ale jednocześnie zmniejsza ich wartość jako części natury do obserwacji, naturalnie bowiem zwierzęta powinny zwiększać swoją liczebność latem, a zmniejszać zimą, a nie utrzymywać stałą. Cele działań myśliwych są więc rozbieżne z celem ludności zainteresowanej kontaktem z przyrodą.
Strzela się zimą i jesienią. Latem to najwyżej na ryby. Nie przepadam za myśliwymi, ale mimo wszystko na zadupiach odławiają dzikie psy czy lisy. Bo rzeczywistość zaczyna przypominać oazy ludności pośród bezkresu łąk i pól. I jak się żyje w takiej oazie a drogę spaceru do drugiej przecina wataha psów latająca za suką w rui to się docenia rolę myśliwych.
Sebastian Flak

