To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Darz burak! Tradycja i kultura myśliwych
#27
ZaKotem napisał(a): Myśliwi stali się więc przeżytkiem cywilizacyjnym. Oczywiście, wciąż ktoś musi pilnować zwierząt przed kłusownikami, a w terenach rolniczych także przed jakimś "przedziczeniem" czy "przesarnieniem" grożącym zbyt dużymi szkodami materialnymi. To jednak oznacza, że człowiek zajmujący się tym powinien być czymś takim, jak inspektor kanalizacji - techniko-urzędasem opłacanym przez władze. A forma powinna odpowiadać treści. Słyszał ktoś o rytuałach i obrzędach inspektorów kanalizacji? Myślistwo w takiej formie, jak obecnie, ma tyleż sensu, co rycerstwo. Co nie oznacza przecież, że nie ma ludzi obeznanych z bronią i zawodowo przygotowanych do walki. Po prostu inaczej są zorganizowani i inny jest ich etos.
Taki żarcik: Zakażmy działalności hobbystom własnoręcznie finansującym swoje hobby, niech zajmą się tym państwowo opłacani urzędnicy. Wszystko w państwie, nic poza państwem.

I drugi żarcik: kiedy państwo bierze się za odstrzał, kończy się to jak Wojna Emu Uśmiech W skrócie: wojsko marnowało mnóstwo czasu i około 10 strzałów na jedno emu. Ta akcja pozbawiła ich też godności. Dwumiesięczna operacja wojskowa pozbawiła życia 3486 ptaków. Po wprowadzeniu systemu nagród, myśliwi dostarczali w analogicznych okresach około 19 tys. ptaków Uśmiech

[Obrazek: Great-Emu-War.jpg?fit=939%2C444&ssl=1]

DziadBorowy napisał(a): Możliwość zobaczenia niedźwiedzia czy też żubra w naturze jest dla wielu cenniejsza niż możliwość jego odstrzału a obecność tych zwierząt podnosi atrakcyjność turystyczną terenów na których występują - stąd między innymi popularność Bieszczad, postrzeganych jako kraina dzika i naturalna.
Możliwość odstrzału jest jeszcze cenniejsza. Taka przyjemność za samca żubra kosztuje 40 tys. złotych, a i tak to weterynarze i leśnicy wskażą konkretnego osobnika do odstrzału. Kto zapłaci tyle, by żubra obejrzeć?

ZaKotem napisał(a):
zefciu napisał(a): A dlaczego? Gdyby istniała grupa ludzi, którzy gotowi są płacić za to, by im pozwolono dokonywać inspekcji kanalizacji, to chyba racjonalnym by było, aby im na tę działalność pozwolić.

No nie wiem, dla mnie zasady typowe dla kapitalizmu są tak naturalne, że z góry każdego, kto chce pracować za darmo, mam za wariata. A jakość pracy wariata może budzić wątpliwości.
Ależ myśliwi otrzymują wynagrodzenie! W nagrodę za realizację celów koła łowieckiego (choćby przez samo opłacanie składek), mogą sobie postrzelać do zwierzaków. To, dziczyzna i trofea są dla nich wartością dla której potrafią czasem wysiedzieć kilka godzin w deszczu w ambonie. Czy teraz Twoje kapitalistyczne sumienie zostało nieco uspokojone?

ZaKotem napisał(a): Na przykład do wojska też nie przyjmujemy ludzi, którzy chętnie by zapłacili, aby sobie do kogoś postrzelać.
Do wojska nie, bo od wojska wymaga się nieco więcej niż tylko walki. Ale do najemników...

Iselin napisał(a): Natomiast kompletnie nie rozumiem takich zabaw jak hodowanie i karmienie bażantów po to, żeby je wypuścić i zastrzelić koniecznie w locie. Ani polowań z nagonką. Na tym filmiku słusznie zauważono, że przy tym nikt nie jest w stanie wybrać najsłabszych zwierząt do odstrzału.
Do bażantów myśliwi chcą strzelać, ale ich brakuje. Dlatego najpierw je hodują i wypuszczają, płacąc za to grubą kasę. Zgodnie z etosem myśliwskim, nikt ich nie będzie prosto z hodowli wypuszczał i zaraz strzelał (choć znając buractwo myśliwych, pewnie się tak zdarzało).

Podobnie polowanie z nagonką jest dla niedzielnych myśliwych. Takich co to zapłacą i finansują koła łowieckie by te mogły realizować swoje zadania.

ZaKotem napisał(a):
pilaster napisał(a): Zapewne. Jednak hierarchia wartości gatunków jest jednak inna niż hierarchia wartości dla myśliwych. Zatem i rozkład populacji poszczególnych gatunków po ostatecznym upadku myślistwa, ulegnie zmianie, nawet może drastycznej.
To oczywista oczywistość. Dlatego właśnie występuje konflikt interesów między coraz mniej opłacalnym myślistwem a coraz liczniejszą, ekofilną częścią społeczeństwa. Dla ekofila wilk czy tym bardziej ryś jest wart więcej niż sarna czy dzik, bo rzadsze dobro jest wartościowsze, dla myśliwego stosunek wartości jest inny. Wilk ma wartość ujemną, bo każdy żywy wilk zmniejsza ilość martwych saren możliwych do pozyskania. Stąd antydrapieżniczy etos myśliwych, z którym powszechna etyka jest coraz mniej zgodna. Ponadto dokarmianie zwierząt zimą tylko po to, żeby do nich strzelać latem zwiększa ich totalną wartość jako dostarczycieli mięsa i skór, ale jednocześnie zmniejsza ich wartość jako części natury do obserwacji, naturalnie bowiem zwierzęta powinny zwiększać swoją liczebność latem, a zmniejszać zimą, a nie utrzymywać stałą. Cele działań myśliwych są więc rozbieżne z celem ludności zainteresowanej kontaktem z przyrodą.
Bzdura. Zwykli zjadacze chleba chcą oglądać prawie dokładnie te same zwierzęta, na które polować chcą myśliwi. Jedyną różnicą jest preferowany wiek zwierzyny, bo chętniej ogląda się maluchy. Jednak strzelać to już do dorosłych. Fascynują nas zwierzęta wielkie, drapieżniki bardziej niż roślinożercy, piękne i egzotyczne. To ostatnie może być tożsame z rzadkimi. Dzisiaj myśliwi nie strzelają do drapieżników, bo państwo zabrania Oczko

Kiedyś może było inaczej, kiedy dziczyzna była ważnym składnikiem menu na pańskich stołach, a i okrycia ze zwierzęcych skór i futer miały dużą wartość użytkową. Ale dzisiaj ten argument jest znacznie mniej aktualny. Strzela się głównie dla trofeów, by móc na nie popatrzeć i pokazać innym. Zupełnie jak ze zwierzem w stanie dzikim i selfikiem dla znajomych Uśmiech Jedynym punktem rozbieżnym z resztą społeczeństwa jest niechęć do ich uśmiercania.

zefciu napisał(a): Tylko że Wasze, Iselin i ZaKotem argumenty to są argumenty za regulacją myśliwstwa, a nie za zagonieniem wrednych myśliwych do społecznego getta, co pochwalał na początku wątku ZaKotem.

Oczywistym jest, że idealnie, jeśli liczebność zwierzyny regulują drapieżniki, a nie myśliwi. Jednakże jeśli chcemy z tą zwierzyną współistnieć, to jakaś regulacja sztuczna też będzie potrzebna.
O to to!

ZaKotem napisał(a): Rzecz w tym, że myślistwo to nie tylko ta czynność, ale pewien etos związany z przestarzałą hierarchią wartości. Nowoczesny myśliwy tak powinien się różnić od dzisiejszego hodowcy zwierzyny płowej, jak zawodowy żołnierz od szlachciury z karabelą. Tę sektę trzeba będzie kiedyś albo poddać głębokiej reformacji, albo zaorać i powołać coś zupełnie innego. To drugie uważam za bardziej realistyczne.
Etos daje ogromną wartość. Tylko on może, przy zachowaniu obecnej formy organizacji myślistwa, wyplenić w nim buractwo. No, chyba że ZaKotem ma inny pomysł na ich reformę?

Obecnie bambiniści prowadzą kampanię zohydzającą myślistwo. To prowadzi do syndromu oblężonej twierdzy u myśliwych. A syndrom oblężonej twierdzy zawsze kończy się oszołomstwem i buraczeniem.

pilaster napisał(a): Ten proces jest już bardzo zaawansowany w Japonii, gdzie takie zmiany zawsze zachodziły w przyśpieszonym tempie, ale stopniowo ogarnia i inne kraje rozwinięte, w tym Europę.
Japończycy wytępili u siebie drapieżniki, w efekcie sarny i dziki niszczą im lasy i uprawy. Japońskie uwarunkowania znacznie utrudniają również użytkowanie wszelakiej broni i zwiększają koszty myślistwa. W efekcie ichni rząd zaczął przedłużać sezony łowieckie i dopłacać myśliwym!

Być może okaże się, że w tak zaawansowanym społeczeństwie najlepszą formą ochrony natury jest myślistwo Uśmiech

Gawain napisał(a): Skór nikt nie skupuje, mięsa nikt nie jada, populacja po zrzutach szczepionek przeciw wściekliźnie rosła zatrważająco a sami myśliwi wybijali to to jedynie z obowiązku. Lisy wytłukły kuropatwy do tego stopnia, że prawie ich nie ma, podobnie z zającami.
[...]
Chęć posiadania trofeum pozostała... Ale no cóż, nie słyszy się o masowym odsiewie wilków czy niedźwiedzi mimo chęci posiadania takich trofeów.
[...]
I jak się żyje w takiej oazie a drogę spaceru do drugiej przecina wataha psów latająca za suką w rui to się docenia rolę myśliwych.
Zdanie ze wścieklizną zasługuje IMHO na rozwinięcie. Lisy nie mają naturalnych wrogów, a bez człowieka ich regulatorem populacji jest wścieklizna. Odkąd je szczepimy, ich populacja rozrasta się zagrażając dużym ptakom, zającowatym, a nawet sarnom. Głównie pożywienie lisów to gryzonie, szczególnie nornice. Stąd są w stanie całkowicie wytępić śliczne duże zwierzęta bez prawie żadnych szkód dla własnej populacji. Matematyczne wyjaśnienie takiej możliwości przestawił pilaster w eseju o myśliwych i królikach. Teraz mamy przyjemność obserwować to w rzeczywistości.

Kiedyś z ciekawości sprawdziłem jak się miała relacja migracji lisów ze wschodu (przychodzą jak ich odstrzelimy za dużo w Polsce) do wścieklizny w Polsce. 2 ostatnie przypadki śmierci u ludzi w XXI wieku były zaraz po dwóch takich migracjach. Moim zdaniem to nie przypadek.

Co do trofeów: na drapieżniki nie wolno polować. Ale wypchany wilk czy wilcze futro IMHO przedstawiałoby większą wartość niż podobne trofea z sarny. Poza tym, możemy doceniać myśliwych, bo to ich zaangażowanie pomogło reintrodukować bobra oraz rysia. Z bobrem na tyle skutecznie, że trzeba go już odstrzeliwać. Z rysiem jest trudniej i sami myśliwi dyskutują w swoich gronach, czy polowania nie byłyby lepszą formą jego ochrony. Bo wtedy byliby ludzie autentycznie kompetentni i zaangażowani w zwiększanie jego populacji.

kmat napisał(a): Drapieżniki przetrwały pomimo, a nie dzięki myśliwym.
Swoją drogą to one są odpowiedzią na problemy z regulowaniem wielkości populacji.
A co, jeżeli to drapieżnik jest problemem, jak lis? Myśliwi obecnie upolowane lisy zakopują, bo nie opłaca się z nich nic pozyskiwać. A cele redukcyjne wypełniać trzeba.

Poza tym, są myśliwi i kłusownicy. Myśliwi mogą dbać o drapieżniki. Kłusownicy będą je tylko tępić.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Darz burak! Tradycja i kultura myśliwych - przez zefciu - 29.11.2019, 08:36
RE: Darz burak! Tradycja i kultura myśliwych - przez zefciu - 29.11.2019, 12:34
RE: Darz burak! Tradycja i kultura myśliwych - przez zefciu - 29.11.2019, 13:57
RE: Darz burak! Tradycja i kultura myśliwych - przez zefciu - 29.11.2019, 15:41
RE: Darz burak! Tradycja i kultura myśliwych - przez Glassius - 01.12.2019, 02:35
RE: Darz burak! Tradycja i kultura myśliwych - przez zefciu - 02.12.2019, 12:01
RE: Darz burak! Tradycja i kultura myśliwych - przez zefciu - 24.09.2024, 12:34

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości