ZaKotem napisał(a): Co dziwnego w tym, że Niemcy też chcą mieć taką możliwość?
Ale oni już mają ropę z Rosji. Budowa NS2 też da im ropę z Rosji. To jest chuj, a nie dywersyfikacja.
ZaKotem napisał(a): Jak się zrobi droższy, to się będzie sprowadzać z Norwegii. Polska ma możliwość dywersyfikacji.
To już należy z niej korzystać, bo dostawcy gazu nie zmienisz tak hop siup na pstryknięcie palców.
ZaKotem napisał(a): No to czemu nie zaczęli sprowadzać taniej z... Polski?
A nie wiem czy tak się da - dochodzą wtedy (chyba) dodatkowe koszta logistyczne i opłaty przesyłowe.
ZaKotem napisał(a): Rosja dotowała Ukrainę, sprzedając gaz po cenie dumpingowej.
Czyli używała cen gazu i kurka z gazem do celów politycznych. Dobrze, że już do tego wspólnego wniosku doszliśmy. A skoro już wiemy, że Rosja ma takie metody działania powinniśmy pomyśleć jak się przed takimi jej praktykami ustrzec.
Niedostrzeganie niebezpieczeństwa i udawanie, że nic złego się nie dzieje, a NS2 jest tylko sprawą Niemiec w niczym nikomu nie pomoże.
ZaKotem napisał(a): A pani Zosia jak się obrazi, to przestanie sprzedawać ciastka tylko panu Stasiowi... a jaka siła broni mu poprosić pana Jasia, żeby dla niego kupił?
A żadna, ale pan Jasio weźmie od pana Stasia dodatkową kasiorę za pośrednictwo i pomoc - zwłaszcza od desperata, który nie ma dostępu do innego źródła cukierków.
Obecna sytuacja jest dla nas najlepsza - ropa na Zachód idzie m. in. przez nasz kraj - Rosja nie może nam zaszkodzić bez szkodzenia Niemcom etc.
NS2 jest przede wszystkim projektem politycznym, bo bez niego wszyscy radziliby sobie tak samo dobrze jak z nim. Jego działanie umożliwi Rosji szantaż naszego regionu bez szkodzenia swoim sojusznikom - Niemcom.
Cytat:Wyobraźmy sobie, że mieszkamy na wsi, którą zaopatruje tylko jeden sklep spożywczy. Wszystko jest w porządku do czasu, gdy nasza rodzina wchodzi w konflikt z rodziną sklepikarza. Wtedy bowiem, obrażony kupiec nakłada na nas i na naszych bliskich embargo – po prostu nie sprzedaje nam już żywności. Początkowo uważamy to za tymczasowy kaprys, ale kiedy przejadamy resztki zapasów a handlarz nie zmienia swej postawy, dociera do nas powaga sytuacji. Prosimy wtedy o interwencję sąsiadów – ci jednak, nie chcąc podpaść sklepikarzowi, zbywają nas ogólnikami. Nawet lokalni stróże prawa – także zaopatrujący się w tym sklepie – działają opieszale i ograniczają się do nieistotnych upomnień. W oczy zagląda nam widmo głodu.
Ten nieco uproszczony przykład jest metaforą tego, co może stać się z Europą (lub jej częścią), gdy uzależni się zanadto od jednego dostawcy. Spójrzmy bowiem prawdzie w oczy – nie od dziś wiadomo, że surowce energetyczne, a konkretnie: ich dostawy to broń polityczna, używana do wpływania na decyzje uzależnionych od nich krajów. Jeśli ktoś powątpiewa w prawdziwość tego stwierdzenia, to powinien zgłębić historię kryzysu naftowego z 1973 roku, kiedy to arabscy członkowie OPEC podjęli polityczną decyzję o wstrzymaniu handlu ropą naftową z krajami wspierającymi Izrael w wojnie Jom Kippur. Cena za baryłkę czarnego złota skoczyła wówczas czterokrotnie, co bardzo boleśnie odczuły gospodarki uzależnione od arabskiej ropy (m.in. USA, Japonia i Europa Zachodnia).
Jeśli Europa dopuści do powstania drugiej nitki Nord Streamu, to wkrótce jej spora część stanie się właśnie taką wioską, w której kluczowy produkt w dużych ilościach kupować będzie można praktycznie tylko od jednego sprzedawcy. Oznacza to znaczne zwiększenie podatności na polityczne wpływy Kremla.
Po przytoczeniu tego argumentu wielu czytelników zapyta: a co z innymi dostawcami? W jaki sposób NS2 wyeliminuje ich z rynku? Odpowiedź na to pytanie wymaga zakreślenia pewnej perspektywy.
Oczywiście, Europa sprowadza gaz nie tylko z Rosji. Jednakże, by na poszczególnych rynkach krajowych zapewnić odpowiedni poziom konkurencji, potrzeba odpowiednio rozwiniętej infrastruktury przesyłowej (gazociągów, tłoczni, interkonektorów), która umożliwi połączenie z różnymi dostarczycielami. Jej budowa i utrzymanie generują istotne koszty. Niemniej, niektóre kraje, świadome zagrożeń związanych z monopolizacją dostawców błękitnego paliwa, podejmują intensywne wysiłki celem poszerzenia swoich możliwości importowych. Wśród nich wskazać należy Polskę (posiadającą terminal LNG w Świnoujściu i planującą budowę gazociągu Baltic Pipe), Litwę (z pływającym terminalem LNG w Kłajpedzie) czy Chorwację (budującą terminal LNG na wyspie Krk). Pojawienie się w tym obszarze tak ogromnych wolumenów rosyjskiego gazu, jakie może przesłać NS2, spowoduje zatrzymanie prac dywersyfikacyjnych. Dlaczego? Najprawdopodobniej dlatego, że Rosja zastosuje ceny dumpingowe, zniechęcając poszczególne kraje do ponoszenia dużych kosztów związanych z budową infrastruktury gazowej.
Ktoś może zapytać: ale jak to, mamy wyrzec się dostaw taniego gazu? Tak – gdyż gaz ten będzie tani jedyni k r ó t k o t r w a l e. Prawdziwa istota rzeczy zasadza się na pytaniu: co z tego, że kupujemy tanio, skoro w każdej chwili dostawy kluczowych surowców mogą dostać wstrzymane lub obniżone ze względu na presję polityczną (o tym szerzej poniżej)? Miałoby to fatalne skutki dla całego kraju – dla przedsiębiorców, transportu, dla zwykłych gospodarstw domowych też. Bezpieczeństwo energetyczne to pewna wartość, wartość która miewa niekiedy wymierną cenę. Warto jednak ją zapłacić – choćby po to, by wyjść poza ramy polityki pt. „jakoś to będzie”.
W tym momencie na pewno pojawią się głosy oskarżające mnie o rusofobię i demonizowanie Gazpromu. Trudno jednak nie podchodzić w ten sposób do spółki, która w toku postepowania antymonopolowego prowadzonego od 2012 roku przez Komisję Europejską de facto sama przyznała, że na obszarze Europy Środkowowschodniej dopuszczała się nieuczciwych praktyk. Wśród oficjalnych zarzutów postawionych przez KE względem rosyjskiej spółki znaleźć można m.in. uzyskiwanie nieuzasadnionego wpływu na infrastrukturę (m.in. wspomniane wyżej interkonektory, które pozwalały rządzić przesyłem między krajami), dzielenie rynków, niesprawiedliwe warunki cenowe dla poszczególnych państw członkowskich. Zwłaszcza ten ostatni punkt warto omówić szerzej – jak udało się ustalić, Gazprom nieuczciwie różnicował ceny dla swoich odbiorców, posługując się najprawdopodobniej kryterium politycznym. Widać to choćby na przykładzie Węgier i Polski. Budapeszt – sprzeciwiając się unijnym sankcjom na Rosję, związanym z zajęciem Krymu – kupuje gaz ze Wschodu po warunkach znacznie lepszych niż Warszawa, choć stoi to w sprzeczności z tak podstawowymi uwarunkowaniami ekonomicznymi, jak odległość od złóż (Polska leży bliżej) czy wolumen zakupów gazu (Polska kupuje go znacznie więcej niż Węgry).
Gazprom na zarzuty KE zareagował w bardzo symptomatyczny sposób – zaproponował… ugodę, uznając najwidoczniej zasadność tych oskarżeń i nie wdając się w z góry przegrane prawne spory.
Argument o polityczności Gazpromu popierają też przykłady dziwnych problemów z przesyłem gazu, m.in. do Polski. Patrząc chronologicznie, ostatni taki przypadek miał miejsce w 2017 roku, kiedy to w doszło do wstrzymania przesyłu błękitnego paliwa Gazociągiem Jamalskim. Co ciekawe, sytuacja ta miała miejsce zaraz po pierwszej dostawie amerykańskiego LNG do Polski, połączonej z zapowiedziami władz w Warszawie dotyczącymi dalszej dywersyfikacji palety dostawców gazu (oznaczającej zmniejszenie nawet do zera wolumenów surowca kupowanego od Rosji) oraz tuż przed wizytą prezydenta USA Donalda Trumpa (ważnego przeciwnika NS2). Jak twierdziły wtedy źródła serwisu Energetyka24 zbliżone do PGNiG, polskie spółki energetyczne odczytały te problemy jako jednoznaczny „sygnał polityczny”. Wcześniej, problemy z dostawami rosyjskiego gazu pojawiły się w 2016 roku, na tydzień przed szczytem NATO w Warszawie i zaraz po pierwszych dostawach LNG z Kataru i Norwegii do gazoportu w Świnoujściu. Wtedy też, przesył błękitnego paliwa spadł nawet o 20% poniżej zamówionego przez PGNiG wolumenu. Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, Piotr Naimski, poinformował w komunikacie, że „To kolejny raz kiedy bez uprzedzenia i podania przyczyny rosyjski dostawca nie zrealizował przewidywanych dostaw. Powtarzające się tego rodzaju zdarzenia mogą mieć wpływ na stabilność systemu i bezpieczeństwo dostaw dla odbiorców”. Z kolei we wrześniu 2014 roku dostawy gazu do Polski spadły o 45%. Gazprom próbował ograniczyć rewersowe dostawy surowca, które docierały z kierunku zachodniego na Ukrainę. Co ciekawe, do dziś nie jest jasne, czy spółka ta podejmując takie działania naruszyła warunki umowy z PGNiG (kontrakt nie jest bowiem jawny).
Oczywiście, wydarzenia te można tłumaczyć przypadkiem. Niemniej, jeśli ktoś chciałby poczytać trochę więcej o tego typu przypadkach, to polecam książkę pt. „Gazprom. Rosyjska broń” napisaną przez M. Zygara i W. Paniuszkina.
https://www.energetyka24.com/dlaczego-ni...d-stream-2
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

