W żadnym z materiałów nie widzę czegoś, co miałoby być jakoś szczególnie niepokojące odnośnie tej produkcji. Czepianie się 'driad z Brooklynu' ma tyle sensu co czepianie się, że Anthony Quinn grał swego czasu postacie Arabów. Nie chodzi tutaj o żadną polityczną poprawność tylko o dotarcie do jak najszerszej grupy osób, która obecnie posiada telewizory (i komputery). Brak krwi w jednej scenie walki nie jest póki co żadną regułą, czego dowodzą wszystkie pozostałe materiały, z resztą to był fragment specjalnie przygotowany do programu Kimmela, być może nawet prze-edytowany na te potrzeby. Cieszą mnie deklaracje, że starali się być możliwie blisko narracji książek.
There is a crack in everything. That’s how the light gets in.

