Obejrzałem i generalnie jest OK, ale problemów nie brakuje i niektóre z nich mogą ciążyć nad całą adaptacją.
Gawain słusznie zauważył problemy z oświetleniem. Sceny w "ciemności" były dziwnie szare, z kolei sceny dzienne często były przejaskrawione, choćby scena z pilotowego odcinka w wieży Stregobora. Nie jestem specjalistą i nie wiem jak to nazwać, ale jest problem z tonacją(?) - czasem szli na efekty w stylu "300" ze srogimi filtrami, zachmurzonym niebem, etc. (szczególnie po bandzie ten efekt był użyty w finale), innym razem mamy pastelowy krajobraz jak w odcinku z Diabołem.
Scenografie i kostiumy generalnie są spoko i nie psuły specjalnie immersji, chociaż czasami było zbyt "czysto".
Wyraźnie brakowało budżetu na efekty, więcej statystów i... konsultacje eksperckie? Sceny bitew nie mają należytego rozmachu, a ich przebieg jest bez sensu.
Henry Cavill jako Geralt dobrze wygląda (może aż za dobrze), dobrze macha mieczem i jest wystarczająco ponury. Z początku maniera obniżania tonu à la Nolanowski Batman trochę bawiła/irytowała, ale z czasem można się przyzwyczaić. Ciekawe - czy jest to inicjatywa aktora, czy reżysera?
Co mi się nie podoba, to że niemal zupełnie obdarli Geralta z poczucia humoru. Jak się zastanowić, to w ogóle humoru w całej produkcji jest niedużo, przez co serial jest niepotrzebnie bardziej ciężkostrawny, niż powinien. Odbija się to też na worldbuildingu, bo spora część humoru była dostarczona w postaci historycznych anegdot (o królu Desmodzie chociażby), zabobonów jak skrzaty szczające do mleka, etc. Przez to serial nie ma odpowiedniej atmosfery, którą np. gry uchwyciły całkiem nieźle. Z Jaskra (który generalnie jest dobrany w porządku) zrobili z jakichś powodów nieporadnego żółtodzioba i comic relief zamiast doświadczonego, obytego z dworem i czarującego dla płci przeciwnej zdolnego barda. W ogóle, relacje Geralt - Jaskier przypominają relacje Shrek - Osioł, tylko są bardziej toksyczne
Takie ustawienie ich relacji szkodzi również w inny, gorszy sposób. W serialu jest niedużo character buildingu Geralta i normalne dialogi z Jaskrem byłyby świetną okazją dla naturalnej ekspozycji. A tak mamy czerstwe one-linery, gniewne pomruki i okazjonalne wydarcie się Geralta na Jaskra. Najciekawsza ekspozycja odbyła w pilocie, gdzie Geralt miał monolog z koniem
W serialu co i rusz pojawia się motyw, że wiedźmini (i Geralt w szczególności) nie mają uczuć, co jest kontestowane jedynie grymasem Cavilla, podczas gdy widz powinien wiedzieć, że to nieprawda, choćby właśnie dzięki pokazanej szczerej przyjaźni Geralta z Jaskrem. Przez to zresztą zaczyn odcinka z Dżinem jest mało wiarygodny, bo czemu niby Geralt tak nagle przejmuje się Jaskrem, skoro dotychczas Jaskier był tylko pokazany jako kula u nogi?
Powyższe jest niepokojącym objawem niepotrzebnego poprawiania Sapkowskiego w kreacji bohaterów. Podobnie jest Yennefer. Zdaję sobie sprawę, że przeszłość Yennefer jest dość oględnie zarysowana w powieści, więc może warto i słusznie jest rozszerzyć jej rolę w serialu. Dobrze jest to jednak zrobić w sposób niesprzeczny.
Aktorka grająca Yennefer też mi jakoś nie pasuje. Jest za mało... poważna? Dostojna? Od odcinku z
kwestie Yennefer i sposób w jaki je wypowiada sprawiają, że robi wrażenie znudzonej/poirytowanej nastolatki. Jej dialogi z Tissaią są bez sensu, zwłaszcza w finale brzmią jak generyczny girl empowerment.
Scenariusz czasem kuleje na tyle mocno, że widz, który nie czytał książek, się pogubi. Sam się zastanawiałem kilka razy nad akcjami bohaterów i czemu je podjęli (choć fakt, książki czytałem już jakiś czas temu), co oznacza, że wyjaśnienia zabrakło na ekranie. Np.
Główny wątek z Ciri chyba toczy się tak, jak powinien. Czuć, że nie bardzo wiedzieli, co mają z nią zrobić w międzyczasie, a jakoś od czasu do czasu trzeba było o niej przypominać, przez co ma sporo scen, w których ona sama niewiele robi, nie ma sensownych dialogów, za to różne rzeczy przydarzają się jej.
W kontekście całej sagi,
Edit: Ale piosenka weszła dobrze;
Gawain słusznie zauważył problemy z oświetleniem. Sceny w "ciemności" były dziwnie szare, z kolei sceny dzienne często były przejaskrawione, choćby scena z pilotowego odcinka w wieży Stregobora. Nie jestem specjalistą i nie wiem jak to nazwać, ale jest problem z tonacją(?) - czasem szli na efekty w stylu "300" ze srogimi filtrami, zachmurzonym niebem, etc. (szczególnie po bandzie ten efekt był użyty w finale), innym razem mamy pastelowy krajobraz jak w odcinku z Diabołem.
Scenografie i kostiumy generalnie są spoko i nie psuły specjalnie immersji, chociaż czasami było zbyt "czysto".
Wyraźnie brakowało budżetu na efekty, więcej statystów i... konsultacje eksperckie? Sceny bitew nie mają należytego rozmachu, a ich przebieg jest bez sensu.
Spoiler!
Henry Cavill jako Geralt dobrze wygląda (może aż za dobrze), dobrze macha mieczem i jest wystarczająco ponury. Z początku maniera obniżania tonu à la Nolanowski Batman trochę bawiła/irytowała, ale z czasem można się przyzwyczaić. Ciekawe - czy jest to inicjatywa aktora, czy reżysera?
Co mi się nie podoba, to że niemal zupełnie obdarli Geralta z poczucia humoru. Jak się zastanowić, to w ogóle humoru w całej produkcji jest niedużo, przez co serial jest niepotrzebnie bardziej ciężkostrawny, niż powinien. Odbija się to też na worldbuildingu, bo spora część humoru była dostarczona w postaci historycznych anegdot (o królu Desmodzie chociażby), zabobonów jak skrzaty szczające do mleka, etc. Przez to serial nie ma odpowiedniej atmosfery, którą np. gry uchwyciły całkiem nieźle. Z Jaskra (który generalnie jest dobrany w porządku) zrobili z jakichś powodów nieporadnego żółtodzioba i comic relief zamiast doświadczonego, obytego z dworem i czarującego dla płci przeciwnej zdolnego barda. W ogóle, relacje Geralt - Jaskier przypominają relacje Shrek - Osioł, tylko są bardziej toksyczne
Spoiler!
W serialu co i rusz pojawia się motyw, że wiedźmini (i Geralt w szczególności) nie mają uczuć, co jest kontestowane jedynie grymasem Cavilla, podczas gdy widz powinien wiedzieć, że to nieprawda, choćby właśnie dzięki pokazanej szczerej przyjaźni Geralta z Jaskrem. Przez to zresztą zaczyn odcinka z Dżinem jest mało wiarygodny, bo czemu niby Geralt tak nagle przejmuje się Jaskrem, skoro dotychczas Jaskier był tylko pokazany jako kula u nogi?Powyższe jest niepokojącym objawem niepotrzebnego poprawiania Sapkowskiego w kreacji bohaterów. Podobnie jest Yennefer. Zdaję sobie sprawę, że przeszłość Yennefer jest dość oględnie zarysowana w powieści, więc może warto i słusznie jest rozszerzyć jej rolę w serialu. Dobrze jest to jednak zrobić w sposób niesprzeczny.
Spoiler!
Spoiler!
Scenariusz czasem kuleje na tyle mocno, że widz, który nie czytał książek, się pogubi. Sam się zastanawiałem kilka razy nad akcjami bohaterów i czemu je podjęli (choć fakt, książki czytałem już jakiś czas temu), co oznacza, że wyjaśnienia zabrakło na ekranie. Np.
Spoiler!
W kontekście całej sagi,
Spoiler!
Edit: Ale piosenka weszła dobrze;


Obawiam się też, że obecny aktor tej roli nie udźwignie zwyczajnie z braku umiejętności. Po drugie, w pierwszym sezonie Vilgefortz dostał już łupnia od Cahira. Być może udawał, ale to oznacza, że udawał też krwotok z nosa z powodu nadużywania magii (i udawał go przed Cahirem...) (swoją drogą - czy to nie zrzynka ze Stranger Things?), oraz sturlanie się ze zbocza, uszkodzenie czaszki i utratę przytomności. I całe to udawanie po to, by potem zrzucić(?) maskę poprzez dobicie rannego kolegi (co zdaje się jest skomentowane przez Yennefer - "Vilgefortz, are you with us?"). Tak wczesna zdrada i fakt, że nie jest tak potężny, jak powinien, generują kilka problemów w kreowaniu go na