A tu co nieco o sztandarowym programie PiS - https://wyborcza.pl/7,155287,25529520,50...=biznesowy
Cytat:A tu debunk często powtarzanego, choć niepopartego niczym prócz zdroworozsądkizmu, frazesu, że zasiłki zawsze rozleniwiają. Zależy. Bo świadczenia społeczne można kształtować mądrze, głupio lub wcale. Ten ostatni przypadek dotyczy PO, środkowy - PiS.
Otóż z analizy Michała Mycka i Kajetana Trzcińskiego, którą opisuję w dzisiejszej "Wyborczej", wynika, że rozszerzenie programu Rodzina 500+ na pierwsze dzieci nie tylko nie deaktywizuje kobiet. Przeciwnie - ma szansę zaktywizować te, które już odeszły z rynku pracy, bo nie będą więcej stawać przed wyborem: 2x500 zł i czas z dziećmi albo 1,3 czy 1,5 tys. na rękę w sklepie i problem z opieką nad dziećmi w czasie pracy.
A na dodatek gdyby rząd wprowadził program bez progu od początku, z rynku pracy nie odeszłoby 160-200 tys. osób: ewentualne fluktuacje wahałyby się między 21 tys., które by odeszły, a 15 tys., które 500+ by zaktywizowało.
Niestety: kwota 500 zł wzięła się znikąd, bo nigdy jej nie uzasadniono, deklarowany cel programu - demografia - był chybiony, program przestał też już pozytywnie wpływać na redukcję ubóstwa, które wzrosło, a do tego biedni zaczęli finansować bogatych (łączę tabelkę), bo po rozszerzeniu programu większa część środków trafia właśnie do najbogatszych (tu pozdrawiam wszystkich, według których nie powinno się ustanowić progu, powyżej którego 500+ nie przysługuje; to także debunk popularnej frazy "To my sobie radzący płacimy na nierobów").
Tak więc zamiast polityki społecznej mamy przypadkowe, niewaloryzowane świadczenie, które dużo kosztuje i nie realizuje celów, a jeśli gdzieniegdzie, to olbrzymim kosztem.
Zapytacie, czemu cztery lata temu rząd nie zaprzągł badaczy, którzy przeanalizowaliby potrzeby, i skonstruowali program na nie odpowiadający? Bo nie o to w 500+ chodzi.
Rząd nie tylko nie ewaluuje programu, ale też obraża się na wszystkich, którzy usiłują go badać i wskazują jego mankamenty. Już trzykrotnie usłyszałam od łebskich, zajmujących się polityką społeczną zawodowo osób, że po krytyce programu - drobnej, popartej badaniami - osoby przestawały być zapraszane i uwzględniane przez resort rodziny i pracy. Jakby nie istniały.
I to by było na tyle o przełomowym podejściu partii rządzącej do problemów społecznych.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.

