@kmat + białogłowa.
Jak mawiał x. Tischner, są trzy rodzaje prawdy. W tym przypadku jest to gówno prawda, gówno prawda oraz gówno prawda. Wasze zachwyty nad serialem którego nie było i marudzenie nad Witcherem, przy wszystkich jego wadach, jest porównywalne z zachwytami nad epoką Gierka. Polskie to dobre, polski cyc jest lepszy od zgniło-zachodniego porno, a o złym się zapomina, co nie?
I chociaż swego czasu broniłem serialu którego nie było, a który jest lepszy od filmu, którego nie było, to pozwolę sobie przypomnieć jego cechy:
1) Aktorzy do wyrzygania obsadzeni szufladowo. Sexy wiedźma? Wolszczak. Szlachetny bohater? Zebrowski. Błazn? Zamachowski. Zły charakter? Kozłowski. Matrona? Dymna. Widzisz i już wiesz, co będzie. I to tylko lepsi z obsady.
2) Bo byli też gorsi i jeszcze gorsi. Buzkówa jako Pavetta, Olbrychski, brr... Król Olch chyba, bo nie elfów. No i Ciri. Badziewiasta gra dzieci, jak zwykle w polskich produkcjach.
3) Straszenie cycem? Było, choć skromniej, ale zawsze. Jak to w PRL-u, nieważne o czym było, ale cycki być musiały. O ile pamiętam, Iola musiała ogrzewać swoimi gorącymi piersiami Geralta, coby wyzdrowiał. A Wolszczak też się chwaliła, choć i tak widzowie bardziej zwracali uwagę na jej - rzekomo - nieogolony meszek na ustach.
4) Ktoś wspominał o "zgodności z Sapkowskim"? O niewymyślaniu? No to przypomnę:
- Geralt nie był dzieckiem niespodzianką, ale podrzutkiem. Jego matką była Visenna. Cały odcinek pierwszy to zmysł.
- Falvick? Zrobili z niego Gwidona (?!), byłego wiedźmina renegata, który będzie się przewijał przez serial jako obowiązkowy szwarccharakter. Cały odcinek drugi i spore części kolejnych to też zmysły, niezbyt kompatybilne z sagą. I to nie będzie jedyny wiedźmin renegat, niestety.
- Smok? Tu nie chodzi o to, że złe CGI, że język przez zęby, że nikt nie rozumie, co ten smok gada (przewijałem kasetę z 7 razy). Tu chodzi o to, że ten smok zmienia się... w Borcha i jego dwie pomocnice. Prowadziło to swego czasu do dzikich spekulacji, czy Zerrikanki w serialu były bytami osobnymi, czy częścią Borcha / Smoka, i jak wobec tego interpretować sceny seksu w balii, gdzie Geralt, ten, teges.
- Calanthe? Owszem, ten epizod jest zasadniczo zgodny z sagą (a zmiany w netfliksowej wersji mało przypadły mi do gustu). Jednak staje się przez to nad wyraz statyczny i teatralny. Być może kwestia gry aktorskiej, nie wiem. Nie mogę się zdecydować, która z wersji jest gorsza, żadna mi się nie podobała.
To tak na szybkiego, na ile udało mi się odświeżyć pamięć o serialu którego nie było z internetowych źródeł. Nie powiem, miał on swoje mocne strony, miał też fajne momenty. A to nowe dzieło netflixa ma mniejsze i większe wady. Ale nadal to jest porównywanie, powiedzmy, nowego citroena c3 z maluchem 126p.
Jak mawiał x. Tischner, są trzy rodzaje prawdy. W tym przypadku jest to gówno prawda, gówno prawda oraz gówno prawda. Wasze zachwyty nad serialem którego nie było i marudzenie nad Witcherem, przy wszystkich jego wadach, jest porównywalne z zachwytami nad epoką Gierka. Polskie to dobre, polski cyc jest lepszy od zgniło-zachodniego porno, a o złym się zapomina, co nie?
I chociaż swego czasu broniłem serialu którego nie było, a który jest lepszy od filmu, którego nie było, to pozwolę sobie przypomnieć jego cechy:
1) Aktorzy do wyrzygania obsadzeni szufladowo. Sexy wiedźma? Wolszczak. Szlachetny bohater? Zebrowski. Błazn? Zamachowski. Zły charakter? Kozłowski. Matrona? Dymna. Widzisz i już wiesz, co będzie. I to tylko lepsi z obsady.
2) Bo byli też gorsi i jeszcze gorsi. Buzkówa jako Pavetta, Olbrychski, brr... Król Olch chyba, bo nie elfów. No i Ciri. Badziewiasta gra dzieci, jak zwykle w polskich produkcjach.
3) Straszenie cycem? Było, choć skromniej, ale zawsze. Jak to w PRL-u, nieważne o czym było, ale cycki być musiały. O ile pamiętam, Iola musiała ogrzewać swoimi gorącymi piersiami Geralta, coby wyzdrowiał. A Wolszczak też się chwaliła, choć i tak widzowie bardziej zwracali uwagę na jej - rzekomo - nieogolony meszek na ustach.
4) Ktoś wspominał o "zgodności z Sapkowskim"? O niewymyślaniu? No to przypomnę:
- Geralt nie był dzieckiem niespodzianką, ale podrzutkiem. Jego matką była Visenna. Cały odcinek pierwszy to zmysł.
- Falvick? Zrobili z niego Gwidona (?!), byłego wiedźmina renegata, który będzie się przewijał przez serial jako obowiązkowy szwarccharakter. Cały odcinek drugi i spore części kolejnych to też zmysły, niezbyt kompatybilne z sagą. I to nie będzie jedyny wiedźmin renegat, niestety.
- Smok? Tu nie chodzi o to, że złe CGI, że język przez zęby, że nikt nie rozumie, co ten smok gada (przewijałem kasetę z 7 razy). Tu chodzi o to, że ten smok zmienia się... w Borcha i jego dwie pomocnice. Prowadziło to swego czasu do dzikich spekulacji, czy Zerrikanki w serialu były bytami osobnymi, czy częścią Borcha / Smoka, i jak wobec tego interpretować sceny seksu w balii, gdzie Geralt, ten, teges.
- Calanthe? Owszem, ten epizod jest zasadniczo zgodny z sagą (a zmiany w netfliksowej wersji mało przypadły mi do gustu). Jednak staje się przez to nad wyraz statyczny i teatralny. Być może kwestia gry aktorskiej, nie wiem. Nie mogę się zdecydować, która z wersji jest gorsza, żadna mi się nie podobała.
To tak na szybkiego, na ile udało mi się odświeżyć pamięć o serialu którego nie było z internetowych źródeł. Nie powiem, miał on swoje mocne strony, miał też fajne momenty. A to nowe dzieło netflixa ma mniejsze i większe wady. Ale nadal to jest porównywanie, powiedzmy, nowego citroena c3 z maluchem 126p.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

