To już jest prawdziwe marudzenie. Cycowania było średnio jak na podobne, nawet historyczne produkcje. Nasze krajobrazy zaś były sprawdzone, co wcale nie znaczy, że się przejadły. Przyłbic i kapturów chyba nikt normalny nie oglądał non stop, a do lat 2000 to większość produkcji nawet tam nie zaglądała. Archetypicznie dobrano aktorzy, (poza Zamachowskim, który ani wesołkiem Głupcem nie był, ani Stańczykiem andrzejowym) to chyba jednak zaleta. Ja nie oczekiwałem przeniesienia rzeczywistych zależności psychologicznych do świata fantasy tylko przyzwoitej spójności. I pod tym względem Netflix jednak wygrywa, chociaż irytuje.
Sebastian Flak

