zefciu napisał(a): pierwsze sezony były bardzo dobrą adaptacją materiałów źródłowych,
Bardzo dobrą, w sensie, że poprawiającą wady pierwowzoru. Bo "bardzo dobrą" w sensie dokładnie odzwierciedlajacą przebieg fabuły to nie były.
Cytat:natomiast, gdy materiałów źródłowych zabrakło, twórcy nie potrafili pociągnąć tej historii.
Pociągnęli w inną stronę niż się większość widzów (w tym pilaster) spodziewała.
ZaKotem napisał(a): Cała koncepcja sagi Martina, od tytułu pierwszej części począwszy, opiera się na przedstawieniu ludzi jako pionków. Niektórym pionkom się wydaje, że są graczami, ale tylko im się wydaje. Graczy najprawdopodobniej w ogóle nie ma, chyba że istnieją bogowie. Ale raczej nie istnieją, są tylko wymyśleni przez ludzi, którzy, czując że są pionkami, chcą być przynajmniej czyimiś pionkami.
Owszem, to wielka siła tej opowieści
Cytat:"Poksiążkowe" sezony serialu ignorują tę koncepcję i przedstawiają klasyczną pulpę fantasy o Zbawczym Bohaterze, którego Cnoty i Niecnoty odwracają koleje świata.
I to poniekąd prawda. Tylko czy to czyni je taką chałą, jak to piszą?
Cytat: fabuła pionkowa i mesjańska wciąż zderzają się ze sobą, wywołując uczucie jakiejś niespójności.
A konkretnie w którym miejscu się zderzają i jakie to powoduje niespójności?

