W nowym serialu pomysły scenarzystów są jednak jakoś uzasadnione. Cała przeszłość Yennefer to właściwie rozwinięcie kilku zdań, które pojawiają się w różnych miejscach w książkach. To wszystko dobrze pokazuje dlaczego Yen jest taka, jaka jest, kiedy ją poznajemy. To miotanie się po świecie z niesympatyczną królową też ma jakiś cel, ma zademonstrować podejście do kobiet w tej rzeczywistości, znużenie Yennefer polityką i jej żal z powodu braku dziecka. Tyle że bez tych fragmentów widz też by to wszystko zauważył i szkoda, że pojawiły się kosztem fajnych motywów z książek.
Za to w serialu, którego nie było, własne pomysły scenarzystów są z doopy, na przykład pozabijanie Nenneke i innych kapłanek.
W serialu Netflixs widać, że nawet te mniej trafione pomysły są elementem jakiejś koncepcji. Szkoda, że serial zaczyna od początku w wysokiego C i dramatyzmu połączonego ze wniosłością, a odbywa się to kosztem książkowego humoru. Bez sensu była na przykład ta powydziwiana orgia w domu burmistrza przy wycięciu odcinek później motywu z balią.
Za to w serialu, którego nie było, własne pomysły scenarzystów są z doopy, na przykład pozabijanie Nenneke i innych kapłanek.
W serialu Netflixs widać, że nawet te mniej trafione pomysły są elementem jakiejś koncepcji. Szkoda, że serial zaczyna od początku w wysokiego C i dramatyzmu połączonego ze wniosłością, a odbywa się to kosztem książkowego humoru. Bez sensu była na przykład ta powydziwiana orgia w domu burmistrza przy wycięciu odcinek później motywu z balią.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.

