Łazarz napisał(a): Ale zdajesz sobie sprawę, że dawniej poszcząc wstrzymywano się nie tylko od mięsa, ale wszystkich pokarmów pochodzenia zwierząt lądowych (czyli także jaj)?
No tak. Posty z reguły były przed okresami, w których standardowo zaczynała się totalna wyżerka. W grudniu rżnięto świniaki i inne mięsne zwierzątka, aby obroku nie zżerały ludziom. Były tłuste, było zimno, nie trzeba było karmić przez zimę, to ile się dało po najdłuższej nocy w roku się zżerało. Resztę trzymało ile się dało. I tak na przednówku powtarzano manewry, tylko wtedy żarcie dopiero się pojawiało i można było je gromadzić. Typowo rolniczy kalendarz.
Cytat:A święto, które nam się z jajcami kojarzy, jest poprzedzone najdłuższym okresem postu w ciągu roku. To nie jaja są wtedy spożywane ze względu na symbolikę, to symbolika powstała ze względu na spożywanie jaj, mające charakter zwykłego nadrabiania zaległości, bez żadnego podłoża religijnego. I nie tylko jaj w postaci nieprzetworzonej, mogących być źródłem jakiejś symboliki - zauważ, że Wielkanoc to chyba jedyne święto w Polsce, które ma przypisane tradycyjne ciasta.
Więcej jaj i to od zarania dziejów żremy na Boże Narodzenie, bo tego wymagają przepisy różne. Na to właśnie święto chomikowano jajca aby wypiec miodowniki, później pierniki, makowce, a już całkiem później ciastka orzechowe, a jeszcze później amoniaki rózne i pierniczki wieszane na choinkach. Jaja na wiosnę żarto bo były, po zimie można było wyżerkę zrobić. Logistycznie to warto z okazji przesilenia zrobić bibę, a żeby marna nie była to trzeba było nagromadzić żarcia. I to robiono zasadniczo wszędzie. Przednówkowy post to była konieczność. Ludzie i tak nie dojadali to trzeba było zrobić z tego atut. Niezależnie od religii to ekonomia zawsze działa tak samo. Z mojego punktu widzenia to przed chrześcijaństwem były raczej cztery pory roku i te pory roku razem ze świętowaniem ich jakoś musiało chrześcijaństwo przysposobić.
Cytat:ad kupalum
Nie, nie żadne wierzenia ludowe wytworzyły jakieś bóstwo, tylko nieudolni etnografowie. Co nie przeszkadza w składaniu mu hołdów mającym się za zupełnie poważnych rozdzimowiercom.
Noż przecież stoi jak wół, że "nic mitologicznego w tem nie ma". Po prostu Sobótka była atrakcyjna, zaczynało się lato, noce były ciepłe, ludziom ciurlać się chciało, obrzędowo najłatwiej rozebrać się do kąpieli i no cóż... Golizna, klimatyczne ognisko, pluskanie się i biba przy ziołach i piwie to okoliczność w sam raz do świętowania w wyjątkowo radosny sposób. Na koloniach nigdy nie byłeś?
Co z tym mogli zrobić misjonarze? Ano pluskanie się z chrztem powiązać. I na Rusi musiało być to grube i żywe święto, bo zamiast patrona z mianem Chrzciciela wzięto kompana do Kąpania. Pewno, żeby za bardzo nie kłuć w oczy tradsów.
Sebastian Flak

