pilaster napisał(a): To tak nie działa. Jak w mechanice kwantowej -obserwacja obiektu zmienia jego zachowanie. Dopóki homoseksualne "rodziny" będą monitorowane i obserwowane dopóty, przecież żadnych bezeceństw z adoptowanymi dziećmi nie będą się dopuszczac, chocby je nawet i planowali.No to dokładnie tak, jak ludzie. Jak ktoś na nich patrzy, to nie kradną, nie mordują i nie gwałcą.
Cytat:A monitorowanie i obserwowanie rodziny, a nawet "związków" homoseksualnych, to patologia sama w sobie i nie należy urzędnikom w ogóle dawac takich uprawnień.Ale kto mówi o urzędnikach? Rodziny są monitorowanie oddolnie, przez sąsiadów i dalsze rodziny. Życie rodzinne jest jawne i dlatego właśnie łatwo rozpoznać rodziny patologiczne. Tymczasem nawet nie wiemy, ile dzieci w Polsce jest wychowywanych przez homoseksualistów. Kampania Przeciw Homofobii mówi o 50 tysiącach, ale trudno zweryfikować tę liczbę - właśnie że względu na to, że związki homoseksualne są niewidzialne. Dziwna to ostrożność, polegająca na niechęci do pozyskania wiarygodnych danych. A im bardziej jawne życie homoseksualistów, tym więcej danych mamy, a jednocześnie, owszem, zmniejszamy prawdopodobieństwo wystąpienia zachowań patologicznych. No więc co jest ważniejsze - żeby tych zachowań nie było, czy żeby były, ale nie wiadomo ile, i pilaster miał satysfakcję, że nikt nie wie?![]()
Cytat:A to jest realny problem? Jaka jest jego skala? W dzisiejszych czasach ludzie w Polsce, także homoseksualiści, umierają grubo po 70, kiedy ich dzieci już dawno są dorosłe i mają własne dzieci.Pomyślmy. W Polsce jest 7 mln dzieci, z czego 400 tys. straciło co najmniej jednego rodzica. Prawdopodobieństwo zostania półsierotą wynosi więc około 6%. Jeśli 50 tys. dzieci polskich wychowują homoseksualne związki, to jest to problem około ośmiuset dzieci.

