ZaKotem napisał(a):Im większa samodzielność kobiet na rynku pracy i indywidualizm, tym mniej tych nierozerwalnie wspólnych interesów.
A to aby nie paradoks? Bo teoretycznie stworzenie wspólnoty wymaga założenia, że się chce w tą spółkę wejść a zatem stworzyć wspólny interes. To brzmi jak początek renesansu małżeństwa. Chociaż raczej w formie kontraktu, którego przestrzegania musi bronić coś bardzo potężnego.
Cytat: A skłonność do zabaw i biesiad integrujących rodzinę i przyjaciół jest starsza niż jakakolwiek religia i przypuszczalnie wszystkie je przeżyje.
Przypuszczalnie to tak, faktycznie już teraz mnóstwo małżeństw cywilnych rezygnuje z weseliska na kilkaset osób a i zdarzają się tacy, którzy przychodzą, podpisują kwit i idą do pracy. Wbrew pozorom to wracamy do korzeni. Ślub jako wydarzenie to był do nowożytności festiwal dla bogaczy a na wsi często nawet księdza nie wołano. Ot, małżonkowie przy świadkach oświadczyli, że ze sobą będą. Chyba nawet sakrament się liczył...
Sebastian Flak

