Gawain napisał(a): Dyskusyjne. W Teogonii jest zawarta cykliczność i ten podział na metalowe ery. I zasadniczo najpotężniejsi są ci bogowie, którzy powstali w najdoskonalszej formie (tj. najbardziej ludzcy są). Po zajebaniu części i wygnaniu reszty do Tartaru najbardziej esencjonalni są Olimpijczycy. A są ponieważ, największa w nich była wille zur macht...Ale sami Olimpijczycy między sobą się nie różnili. A było ich dosyć sporo.
Gawain napisał(a): Jedność natury boskiej nie zależy od osoby. Święci zaś są tak samo święci, albowiem ich dążenie do świętości wynikało z... woli do dążenia ku świętości. To się nawet jakoś ładnie po łacinie nazywa.Jednak widać pewne grupy pełniące różne funkcje. Są święci, są aniołowie, jest wtf, czyli Matka Bosaka, a nad wszystkim unosi się nadbóstwo. Zwraca też uwagę o wiele niższy poziom antropomorfizacji. Nie ma rozbudowanej mitologii jak u Greków czy Wikingów, gdzie bóstwa wchodziły ze sobą w różnorodne interakcje. Gdyby to był klasyczny politeizm to można by oczekiwać mitów, jak to archanioł Uriel wydymał podstępem świętą Agatę, albo jak święta Genowefa podpierdoliła Piotrowi klucze do bram raju. Niczego takiego nie ma (prawie). Wszystkie te "pomniejsze bóstwa" są bardzo bezosobowe, to są bardziej jacyś cybernetyczni agenci wypełniający zaprogramowane zadania niż antropomorfizacje.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

