DziadBorowy napisał(a): Pewnie wielu osobom ratuje. Ale jeżeli przyznalibyśmy je dopiero po spełnieniu jakiegoś sensownego kryterium finansowego czyniąć z niego typowy program socjalny a nie kiełbasę wyborczą to podejrzewam, że otrzymywałaby je znacznie mniej niż połowa obecnych beneficjentów.Ale to właśnie nie jest program socjalny i jestem przeciwna mieszaniu typowego świadczenia na dzieci z zapomogami.
Gawain napisał(a): Ale ja wiem, że jest dużo takich osób. Tylko to co mają w głowach, skutecznie blokuje możliwość przeniesienia tego na wyższy standard życia. To bajka, że trzeba więcej zarabiać, żeby lepiej żyć. Trzeba coś robić w kierunku poprawy jakości, bo za pieniądze można to kupić, ale w wielu wypadkach wcale nie potrzeba do tego pieniędzy, tylko chęci.No wiesz, różnie bywa. Niektórym blokuje to, co mają w głowie, innym prozaiczne trudności. Jeśli ktoś zarabia bardzo mało, to głupi bilet, potrzebny, żeby dojechać do pracy, jest problemem. Jeśli ktoś samotnie wychowuje dziecko i nie stać go na opiekę, może mieć problem z jeżdżeniem na rozmowy o pracę. Z kolei pracując za minimalną i opiekując sie dziećmi, trudno znaleźć czas i siły na dokształcanie się. Nie każdy ma zresztą predyspozycje. Kokosów niby nie trzeba zarabiać, ale dzieci kosztują. Jedzenie, buty, z których bez przerwy wyrastają. Sporo dzieci ma teraz prblemy ze zdrowiem, więc leki i czasami prywatni specjaliści. W szkole ciągle jakieś duperele do kupienia, część konieczna do uczestniczenia w nauce, a cześć, żeby dziecko nie odstawało za bardzo od rówieśników.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.

