To raczej nie tyle problem demokracji, co organizacji państwa i kultury, które przekładają się na jakość.
Polska nadal jest krajem na dorobku wciąż posiada kulturę "muszę się dorobić większego kapitału", dlatego kwestie finansowe wybijają się na pierwszy plan, a etyczne, które mają większy związek z prestiżem są pogardzane. Obecnie nie ma gwarancji stałej dywidendy z tytułu przynależności do elitarnej grupy reprezentującej nadwiślański padół. Nie ma dywidendy ani kapitałowej, ani kulturowej. W sytuacji gdzie różne grupy chcą siebie nawzajem podeptać, a przy okazji pozyskać ekonomicznie więcej od innych, jest mniej miejsca do tworzenia stałych struktur urzędniczych i państwotwórczego kapitału kulturowego.
Genialny skretyniały strateg z Żoliborza ma w tym swój "dorobek", gdyż bardzo ochoczo przystępując do wcielania swojej chorej i dokonanej wizji autorytarnego państwa, rozpierdolił służbę cywilną (jaka by ona nie była, to nie zasługiwała na zniszczenie) na samym początku swojego obecnego nierządu politycznego. A chcąc być pewnym swojej niezachwianej władzy wyciągnął z rynsztoka miernoty moralne, którymi może sterować, a przede wszystkim korumpować na co dał przyzwolenie - dla pogodzenia wszystkich sekciarskich frakcji "Zjednoczonej" Robotniczej Prawicy - rozpoczynając rabunkową karuzelę stanowisk w spółkach państwowych.
Polska nadal jest krajem na dorobku wciąż posiada kulturę "muszę się dorobić większego kapitału", dlatego kwestie finansowe wybijają się na pierwszy plan, a etyczne, które mają większy związek z prestiżem są pogardzane. Obecnie nie ma gwarancji stałej dywidendy z tytułu przynależności do elitarnej grupy reprezentującej nadwiślański padół. Nie ma dywidendy ani kapitałowej, ani kulturowej. W sytuacji gdzie różne grupy chcą siebie nawzajem podeptać, a przy okazji pozyskać ekonomicznie więcej od innych, jest mniej miejsca do tworzenia stałych struktur urzędniczych i państwotwórczego kapitału kulturowego.
Genialny skretyniały strateg z Żoliborza ma w tym swój "dorobek", gdyż bardzo ochoczo przystępując do wcielania swojej chorej i dokonanej wizji autorytarnego państwa, rozpierdolił służbę cywilną (jaka by ona nie była, to nie zasługiwała na zniszczenie) na samym początku swojego obecnego nierządu politycznego. A chcąc być pewnym swojej niezachwianej władzy wyciągnął z rynsztoka miernoty moralne, którymi może sterować, a przede wszystkim korumpować na co dał przyzwolenie - dla pogodzenia wszystkich sekciarskich frakcji "Zjednoczonej" Robotniczej Prawicy - rozpoczynając rabunkową karuzelę stanowisk w spółkach państwowych.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

