Lampart, ale to ty nie definiujesz szczęścia, którego - uważam - nie da się, a może nawet nie można definiować. Ja od razu wpadam w tony redukcjonistyczne, jeśli próbuję, dlatego dla mnie koncept "szczęścia" to zbędna idea komplikująca codzienne funkcjonowanie.
A ja to postrzegam jak "błąd systemu", biorący się z ewolucyjnie rozwiniętego potencjału, który z powodu uwikłania w nadal funkcjonujące atawizmy mimo powstałej nadbudowy kulturowej prowadzi do tego co napisałeś. Czyli hacking (działanie "celowe" na poziomie nieuświadomionym) zamieniam na błąd, bo de facto nie wynika z procesów świadomych.
zefciu napisał(a): Lepszym kandydatem na kontrprzykład byłyby zatem osoby, które lubią się nad sobą użalać. Ale to też jest hacking społecznych i psychologicznych mechanizmów rozwiązywania problemów.
A ja to postrzegam jak "błąd systemu", biorący się z ewolucyjnie rozwiniętego potencjału, który z powodu uwikłania w nadal funkcjonujące atawizmy mimo powstałej nadbudowy kulturowej prowadzi do tego co napisałeś. Czyli hacking (działanie "celowe" na poziomie nieuświadomionym) zamieniam na błąd, bo de facto nie wynika z procesów świadomych.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

