Lampart napisał(a): Żarłak, nie chcę definiować szczęścia. Mógłbym się pokusić ale wole nie. Tak samo nie chce definiować czym jest życie, czym jest rzeczywistość, czym jest świadomość, ale to nie znaczy, że nie mogę z powodzeniem używać tych terminów.
Zabawna erystyka.

Lampart napisał(a): To są różne drogi jakie ludzie podejmują w podróży do szczęścia (inna sprawa, że niekoniecznie tam wiodące o czym ci ludzie mogą sobie nie zdawać sprawy).
To tak jakbyś powiedział, że nie ma czegoś takiego jak smaczne bo ludzie lubią różne potrawy.
Nie tak samo. Smak możesz zmierzyć, a szczęścia nie, bo jak sam napisałeś nie da się go zdefiniować. A nie da się go zdefiniować, bo jest konstruktem umysłu uwikłanego w błędne koło intelektualnych rozważań.
A ten przykład, że ludzie podejmują różne decyzje, aby dotrzeć w to samo miejsce - do szczęścia - bardzo dobrze uwidacznia jak nieokreślonym bytem ono jest. Ale z przykładu wynika jeszcze coś. Ludzie wcale nie dążą do szczęścia.
Dobrze zdajemy sobie sprawę, że niektóre działania nie przyniosą nam korzyści, ale podejmujemy je aby uciec od stresu psychicznego, które wystąpi, jeśli nie podporządkujemy się impulsom.I teraz dochodzimy do tego co napisał zefciu, mianowicie, jesteśmy uwikłani fizykochemicznie w procesy nad którymi nie mamy pełnej kontroli, a zarazem którym chętnie chcemy się podporządkowywać (o ile spodziewany rezultat akceptujemy np. spożywając alkohol czy określone jedzenie).
lumberjack napisał(a): Tylko czy tę nagrodę za działania należy uznać za stan szczęścia, do którego dążenie jest sensem życia?
No właśnie. Definiowanie szczęścia jako określonych i spodziewanych fizycznych doznań jest chyba mało chrześcijańskie.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

