Prawda jest taka, że mój sąsiad, który wrócił z Holandii i siedzi w mieszkaniu bez testu na 14 dniowej kwarantannie ma żonę i dwoje dzieci, które wychodzą z domu i chodzą po okolicy.
Żona sasiada pracuje w cukierni i sprzedaje ciastka okolicznej ludności (cukiernia cały czas funkcjonuje).
Z punktu widzenia epidemiologicznego, to jakaś farsa.
Gdyby mu zrobiono od razu test, odizolowano na kilka dni, potwierdzono lub wykluczono nosicielstwo, to można by mówić o jakiejś metodzie przerwania łańcucha zakażeń.
A tak, to równie dobrze można by mu kazać nosić majtki na głowie.
Żona sasiada pracuje w cukierni i sprzedaje ciastka okolicznej ludności (cukiernia cały czas funkcjonuje).
Z punktu widzenia epidemiologicznego, to jakaś farsa.
Gdyby mu zrobiono od razu test, odizolowano na kilka dni, potwierdzono lub wykluczono nosicielstwo, to można by mówić o jakiejś metodzie przerwania łańcucha zakażeń.
A tak, to równie dobrze można by mu kazać nosić majtki na głowie.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

