Ciekawa rzecz. Widziałem ładne dopasowanie równania do wzrostu zachorowań. Co jest ciekawe - dopasowanie to wcale nie jest wzrost wykładniczy jak przy epidemii, tylko potęgowy. Czyli zapewne nie jest to realny wzrost zachorowań. Ma ktoś pomysł co to może być? Wzrost wydolności diagnostyki?
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

