O, Eustachy znowu coś pierdoli, nikt nie wie o czym. Nieważne. Bez gołego chłopa się nie liczy.
Garść refleksji:
Wielka nadzieja białych, Kosiniak w 2 turze to może być śmiertelne niebezpieczeństwo. Chłopu rozkwita polityczna kariera. Jest szefem istotnej partii, która po dekompozycji Zjednoczonej Wszawicy może wyrosnąć na pierwszą siłę polityczną. W ciągu dekady może zostać nawet premierem, i to nie takim jak Pawlak, a takim jak Tusk. Prezydentura to przekreśla. Jestem pewien, że gdyby w momencie rozpoczęcia kampanii było widać, że kandydat PSL ma realne szanse, to WKK wystawiłby jakiegoś Jarubasa. Kosiniak nie wystartował żeby wygrać tylko żeby:
– promować się w PSL,
– promować PSL (kolejność nieprzypadkowa).
Pytanie co teraz, co Kosiniakowi będzie się najbardziej opłacać, jeśli faktycznie wejdzie do drugiej tury. Chyba lekko przegrać, z wynikiem między 45 a 49,9% osiągnie najlepszy wynik w historii PSL i nikt przez długi czas nie będzie w stanie zakwestionować jego władzy w partii. W każdym razie prędzej to, niż żyrandol i polityczna emerytura. I boję się, że na to chłop będzie grał.
Pytanie, w co gra Kidawa, przecież ten list o bojkocie wyborów to walkower. Zapewne ona konkretnie w nic, bo jest za głupia. Widzę dwa scenariusze:
1) Walnęła babola z głupoty, czy spękała i usiłuje nawiać jak Cimoszewicz.
2) Budka stwierdził, że koszty wizerunkowe trzymania Kidawy w grze są większe niż zyski i postanowił zdjąć ją z szachownicy.
Oczywiście pojawia się pytanie, czy PO-KO może odpuścić te wybory, bo nowego kandydata już nie zarejestruje (w końcu to cholerna demobilizacja elektoratu, która może być początkiem końca formacji, a przynajmniej spadku do drugiej ligi). Być może odpuszczać nie musi. W końcu jeśli nie można swojego kandydata urodzić, to być może da się go adoptować. A sierotka do adopcji w tych wyborach jest. Kandydat do tej pory bez afiliacji partyjnej, bliski elektoratowi PO, pobożny katolik, ale ociekający Łagiewnikami, z alergią na Toruń, dobry w media, o raczej dużym potencjale przejmowania elektoratów innych kandydatów (nawet Dudy), który potrzebuje struktur jak kania dżdżu. Chyba wszyscy wiedzą o kim mówię.
Najlepsze, że nawet jeśli to pierwszy scenariusz, to w każdej chwili może przejść w drugi.
Obecny cyrk uświadomił mi jeszcze jedną rzecz. Te wszystkie wtopy opozycji, danie ciała przez lewicę i PSL w sprawie głosowania w sejmie przez tablety, danie ciała przez PO-KO w sprawie kodeksu wyborczego, bredzenie Czarzastego, że Kidawa z Budką chcą go zabić, bredzenie Nitrasa o koalicji z Konfederastami itp. to dowód, że mamy do czynienia z ludźmi. A ludzie ulegają emocjom, mają wątpliwości, wpadają w panikę w sytuacjach kryzysowych z trupami w tle. Po drugiej stronie tego nie ma, za to jest zimna, socjopatyczna kalkulacja i żelazna konsekwencja, w której nieistotne jest ilu umrze, byle tylko utrzymać władzę. W tym toku myślenia jest coś bardzo nieludzkiego, wręcz gadziego. To zaczyna wyglądać jak jakaś bitwa o planetę, ludzie kontra reptilianie* brakuje tylko latających talerzy i laserów.
*Reptilianie są rzecz jasna metaforą. Realnie to ludzie kontra socjopaci.
Garść refleksji:
Wielka nadzieja białych, Kosiniak w 2 turze to może być śmiertelne niebezpieczeństwo. Chłopu rozkwita polityczna kariera. Jest szefem istotnej partii, która po dekompozycji Zjednoczonej Wszawicy może wyrosnąć na pierwszą siłę polityczną. W ciągu dekady może zostać nawet premierem, i to nie takim jak Pawlak, a takim jak Tusk. Prezydentura to przekreśla. Jestem pewien, że gdyby w momencie rozpoczęcia kampanii było widać, że kandydat PSL ma realne szanse, to WKK wystawiłby jakiegoś Jarubasa. Kosiniak nie wystartował żeby wygrać tylko żeby:
– promować się w PSL,
– promować PSL (kolejność nieprzypadkowa).
Pytanie co teraz, co Kosiniakowi będzie się najbardziej opłacać, jeśli faktycznie wejdzie do drugiej tury. Chyba lekko przegrać, z wynikiem między 45 a 49,9% osiągnie najlepszy wynik w historii PSL i nikt przez długi czas nie będzie w stanie zakwestionować jego władzy w partii. W każdym razie prędzej to, niż żyrandol i polityczna emerytura. I boję się, że na to chłop będzie grał.
Pytanie, w co gra Kidawa, przecież ten list o bojkocie wyborów to walkower. Zapewne ona konkretnie w nic, bo jest za głupia. Widzę dwa scenariusze:
1) Walnęła babola z głupoty, czy spękała i usiłuje nawiać jak Cimoszewicz.
2) Budka stwierdził, że koszty wizerunkowe trzymania Kidawy w grze są większe niż zyski i postanowił zdjąć ją z szachownicy.
Oczywiście pojawia się pytanie, czy PO-KO może odpuścić te wybory, bo nowego kandydata już nie zarejestruje (w końcu to cholerna demobilizacja elektoratu, która może być początkiem końca formacji, a przynajmniej spadku do drugiej ligi). Być może odpuszczać nie musi. W końcu jeśli nie można swojego kandydata urodzić, to być może da się go adoptować. A sierotka do adopcji w tych wyborach jest. Kandydat do tej pory bez afiliacji partyjnej, bliski elektoratowi PO, pobożny katolik, ale ociekający Łagiewnikami, z alergią na Toruń, dobry w media, o raczej dużym potencjale przejmowania elektoratów innych kandydatów (nawet Dudy), który potrzebuje struktur jak kania dżdżu. Chyba wszyscy wiedzą o kim mówię.
Najlepsze, że nawet jeśli to pierwszy scenariusz, to w każdej chwili może przejść w drugi.
Obecny cyrk uświadomił mi jeszcze jedną rzecz. Te wszystkie wtopy opozycji, danie ciała przez lewicę i PSL w sprawie głosowania w sejmie przez tablety, danie ciała przez PO-KO w sprawie kodeksu wyborczego, bredzenie Czarzastego, że Kidawa z Budką chcą go zabić, bredzenie Nitrasa o koalicji z Konfederastami itp. to dowód, że mamy do czynienia z ludźmi. A ludzie ulegają emocjom, mają wątpliwości, wpadają w panikę w sytuacjach kryzysowych z trupami w tle. Po drugiej stronie tego nie ma, za to jest zimna, socjopatyczna kalkulacja i żelazna konsekwencja, w której nieistotne jest ilu umrze, byle tylko utrzymać władzę. W tym toku myślenia jest coś bardzo nieludzkiego, wręcz gadziego. To zaczyna wyglądać jak jakaś bitwa o planetę, ludzie kontra reptilianie* brakuje tylko latających talerzy i laserów.
*Reptilianie są rzecz jasna metaforą. Realnie to ludzie kontra socjopaci.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

