Lampart napisał(a): Nie waż się pisać takich rzeczy. Powinieneś przeprosić. Tryb hipotetyczny nie zwalnia cię z odpowiedzialności za słowa.
Spoko, jeśli czujesz się urażony i pokrzywdzony, to przepraszam.
Lampart napisał(a): Poza tym żadna stymulacja mózgu nie zapewnia szczęścia, masz na to jakiś dowód czy znowu tworzysz wybujałe teorie ze strzępków informacji, jak wtedy z tą kognitywistyką?
Zgodziłeś się z Zakotełem, że szczęście to odpowiednia ilość dopaminy działającej przez odpowiednio długi czas.
Teraz twierdzisz, że stymulacja mózgu zapewniająca odpowiednią ilość dopaminy działającej przez odpowiednio długi czas nie zapewnia szczęścia.
Po raz kolejny wychodzi na jaw twój problem z logicznym myśleniem.
Lampart napisał(a): Dyskutujesz z chochołem nikt nie postulował szczęścia jako wiecznej przyjemności, a brak cierpienia był tu niezależny od bólu i przyjemnosci.
Ja do tej pory nie wiem jakie szczęście postulujesz.
Lampart napisał(a): Nie ma cierpienia fizycznego, jest ból fizyczny, który może wywołać cierpienie.
Dobra, widzę że masz swój własny słownik, ale chuj tam. Dla mnie cierpienie i ból to synonimy. Niech będzie, ze ból i cierpienie to jednak coś innego.
Lampart napisał(a): Dukkha - cierpienie we wszelkich jego odmianach.
Tak więc najpierw krytykujesz buddyzm, że twierdzi, że życie wiąże się z cierpieniem, a później sam próbujesz odkryć Amerykę, że życie wiąże się z cierpieniem.
Byś się wysilił trochę, to byś zrozumiał, że chodzi o różnice w podejściu do faktu, że życie jest związane z cierpieniem.
Lampart napisał(a): Nirvana nie jest środkiem. Środkiem jest szlachetna ośmioraka ścieżka, która nie polega wcale na ucieczce w przyjemności i unikaniu bólu.
Masz rację. Rzeczywiście słabo znam się na buddyzmie.
Środkiem jest szlachetna ośmioraka ścieżka, która nie polega na unikaniu bólu, ale celem jest nirwana, która daje wyzwolenie od cierpienia.
Lampart napisał(a): A więc właśnie, czyli te najważniejsze "wartości", które miały się czymś zasadniczo różnić, które miały być kontrastem dla mojego rozpustnego hedonizmu, sprowadzają się tak na prawdę do "bo dobrze mi z tym".
I to chciałem pokazać, nie mam więcej pytań.
A jakiego innego uzasadnienia spodziewałeś się w zakresie aksjologii? Wybieramy te wartości, z którymi nam dobrze. Niektórym dobrze z rozpustnym hedonizmem, innym dobrze z pustelniczym ascetyzmem, a mi dobrze z tym o czym wcześniej napisałem - z dbaniem o bliską rodzinę i pracą.
Jeśli nie widzisz zasadniczej różnicy między kimś komu dobrze z rozpasanym hedonizmem, a kimś komu dobrze z rodziną, to zauważysz ją dopiero gdy będziesz miał dziecko.
Lampart napisał(a): Idąc twoim wcześniejszym tokiem rozumowania, mógłbyś zjeść sobie jakąś pigułkę szczescia czy w inny sposób stymulować odpowiednie ośrodki w mózgu i też by ci było dobrze. Ale oczywiście tego na czym ci zależy nie deprecjonowałeś w ten sposób. Merytoryka Kaliego.
To moje "dobrze mi z tym" nie jest tożsame z waszą dopaminową teorią szczęścia. Zajmowanie się dzieckiem jest sprzeczne z jakimikolwiek dopaminami i hedonizmami - kiedy budzi się o różnych porach i nie da się wyspać przed pracą; kiedy biega co chwila tam i sram, a ty za nim - nie masz czasu dla siebie na cokolwiek co do tej pory lubiłeś robić (chyba, że dziecko akurat śpi, ale wtedy najczęściej jest tak, że ty też chcesz to wykorzystać i w końcu trochę się wyspać); kiedy dziecko nawykłe do picia mleka i jedzenia papek próbujesz karmić bardziej normalnym, niezblendowanym jedzeniem i z każdym posiłkiem schodzi wtedy godzina, a tych posiłków jest kilka w ciągu dnia. Dziecko to jest ciężka orka na ugorze, ale dobrze mi z tym.
Lampart napisał(a): Zadajesz to samo pytanie, już przedstawiłem szczęście jako ogólne zadowolenie z życia, a na życie składa się wiele czynności, nie każda musi przynosić natychmiastową euforię.
A która przynosi euforię z opóźnieniem i czy to zadowolenie z życia wynika wyłącznie z odpowiedniego poziomu dopaminy? A może można być zadowolonym z życia przy zwykłym, niepodniesionym poziomie dopaminy?
Sprawdziłem coś:
Cytat:Estrogeny, oksytocyna, dopamina. Dziecko to najlepszy dopalacz dla mózgu rodzica
To, że dziecko przewraca całe życie do góry nogami, nie ulega wątpliwości, ale to, że miesza nam w głowach – nie każdy przyjmie z takim spokojem. Tymczasem jest coraz więcej naukowych dowodów na to, że posiadanie potomstwa w fizyczny sposób odciska ślad na naszych mózgach. Zmienia ich strukturę, wpływa na wydzielanie się w nich substancji zwanych neuroprzekaźnikami. Od nich zaś zależy nasze samopoczucie, ale nierzadko także motywacja, a nawet kompetencje. I choć większość tych zmian dotyczy mózgów matczynych, ojcowie także doświadczają małego przemeblowania pod czaszką.
[...]Rodzicielstwo aktywuje kaskadę reakcji biochemicznych, w których wyniku mózg zalewa fala pobudzającej dopaminy, a z nią i serotoniny, podobna do tej, która powstaje po zjedzeniu czekolady. Tyle że bez dawki kalorii. Dodatkowo dopamina hamuje apetyt. Budzące się emocje nie mieszkają wbrew pozorom w sercu, tylko w brzusznej nakrywce śródmózgowia i w jądrze ogoniastym w mózgu. Te właśnie rejony pobudzały się nie tylko u osób zakochanych, ale też rodziców – u jednych pod wpływem zdjęcia obiektu westchnień, u drugich, gdy na zdjęciu widzieli buzię swojego dziecka.
Odkrycie to wyjaśnia stan lekkiego haju zakochanych, ale i młodych matek, ich oderwanie od rzeczywistości i graniczącą z uzależnieniem potrzebę ciągłej bliskości z dzieckiem. Bo układ nagrody odpowiada także za nałogi – zbytnio pobudzony domaga się ciągłego dostarczania bodźca, nie ulega wyciszeniu. I to właśnie na te rejony mózgu działają kokaina czy amfetamina.
https://www.focus.pl/artykul/dziecko-naj...gu-rodzica
Coś tam jest na rzeczy z tą dopaminą, ale głównie odnośnie kobiet. Ciekawe czy ktoś mierzył poziom dopaminy u rodziców, którzy są w trakcie tych czynności, które wypisałem wcześniej.
Lampart napisał(a): Nie wyznaczyła żadnego.
No to inaczej - "wmontowała" w nas instynkty i popędy.
Lampart napisał(a): Nie jest to żadnym zadaniem, a jedynie tendencją, która wynika m.in. z satysfakcji i pożądaniu jednych rzeczy i niechęci do innych.
Ok.
Lampart napisał(a): Nirvana to stan w którym człowiek się nie łudzi. Pozbywanie się złudzeń, to nie ucieczka przed życiem, od życia odgradzają złudzenia, a ich mur kruszy medytacja. Znowu na odwrót piszesz.
A o jakie złudzenia konkretnie chodzi?
Lampart napisał(a): Owszem dlatego te głodne kawałki, które piszesz ty, kołcze i różni guru, o tym, że trudności są po coś to dorabianiem pocieszającej ideologii, fałszywe nadawanie sensu.
Oczywiście, że nie masz tu racji. Jest to teoria potwierdzona przez życie (ale nie we wszystkich przypadkach). I nie pisałem nigdzie o sensie. To co jest w buddyzmie dukkha jak na przykład rozłąka z upragnionym, to coś w życiu niezbędnego bez czego nie docenialibyśmy bycia razem. Trzeba doświadczać braków, żeby doceniać ich przeciwieństwa - tak jak we fraszce o zdrowiu pisał Kochanowski.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

