Nie wiem, na co dobrą strategią był autorytaryzm. Prawdopodobnie w ludziach nieskomplikowanych, wdrożonych od pradziejów do prostych stosunków społecznych, tkwi potrzeba jasnego wskazania, kto jest w państwie Bałwanem Naczelnym. Bo demokracja na wzór zachodni, gdzie różne ośrodki władzy paraliżują się nawzajem, a smycze dzierżą miliarderzy podsypujący to wszystko kasą, to z prowincjonalnej oddali wygląda jak jeden kiepski cyrk, w którym tygrysy przeganiają po arenie tresera.
Co do dobrobytu, to Japońce pożyli chwilę w dobrobycie i tak im się spodobało, że wszczęli wojnę o surowce, żeby mieć tego dobrobytu więcej. Samorzutnej demokratyzacji nie stwierdzono; samuraje wbili się tylko w garnitury i mundury, a poza tym nadal musztrowali wszystko, co żyło, w wolnych chwilach estetyzując się fenomenami przyrody. I w zasadzie w megakorpach zaibatsu wygląda to tak po dziś dzień, a w polityce realną władzę zdobywa się po odejściu ze stanowisk publicznych na emeryturę, usunięciu się w cień. Jakie w tym cieniu panują stosunki, nikt nie opowie, ale też i nikt nie zapyta.
Co do dobrobytu, to Japońce pożyli chwilę w dobrobycie i tak im się spodobało, że wszczęli wojnę o surowce, żeby mieć tego dobrobytu więcej. Samorzutnej demokratyzacji nie stwierdzono; samuraje wbili się tylko w garnitury i mundury, a poza tym nadal musztrowali wszystko, co żyło, w wolnych chwilach estetyzując się fenomenami przyrody. I w zasadzie w megakorpach zaibatsu wygląda to tak po dziś dzień, a w polityce realną władzę zdobywa się po odejściu ze stanowisk publicznych na emeryturę, usunięciu się w cień. Jakie w tym cieniu panują stosunki, nikt nie opowie, ale też i nikt nie zapyta.
