Vanat napisał(a): Tak więc dobrowolności nie zmierzy żaden analizujący przepisy wskaźnik, arbitralnie wyznaczony przez żadną fundację.Jak zwykle pomijasz, że "zachodzenie dobrowolności" jakoś dziwnie z pewnymi przepisami koreluje, a z niektórymi koreluje... negatywnie.
Vanat napisał(a): Nie nie zwiększyła się. (...)Zwiększyła się, bo gra nie jest o sumie zerowej. Zwracano ci na to uwagę wielokrotnie i za każdym razem to ignorujesz. Udajesz głupiego lub masz złą wolę.
Vanat napisał(a): P.S.Ala nawet ty nie uważasz, że wystarcza, bo ją kontynuujesz. Dalej udając głupiego lub mając złą wolę.
Tyle razy napisałeś że "udaje głupiego" i że mam "złą wolę", że to powinno wystarczyć za miarę twojej bezsilności w tej dyskusji.
Vanat napisał(a): Przyjąłem jedynie, że wolność to "brak przymusu, możliwość zachowywania się zgodnie ze swoją wolą" a "zgodnie ze swoją wolą" oznacza między innymi dowolne dysponowanie dobrami.Powinniśmy się spodziewać wątku o tym, że pojęcie własności nie ma sensu? No bo jeśli posiadam młotek i mogę się nim posługiwać zgodnie ze swoją wolą i wybije nim szybę sąsiada to co?
Przyjmuje także, że definicją własności jest możliwość dysponowania dobrem, którego jest się właścicielem, zgodnie ze swoją wolą.
Nic więc mi się "przypadkiem nie zrobiło", ale jest to w pełni świadoma istota mojego wywodu.
Ani pojęcie wolności, ani własności, nie funkcjonuje w próżni. Konflikty są nieuniknione (pojęcie własności i prawa własności zdaje się właśnie służą jako narzędzie do rozstrzygania konfliktów), i nieostrości granic nie unikniesz.
Vanat napisał(a): Uważam także za moralnie uzasadnione i społecznie pożyteczne, by własność podlegała ograniczeniom, czyli by właściciel mógł nią dysponować jedynie w pewnych granicach.Wzruszające deklaracje. Przy okazji - co to jest społeczna pożyteczność i jak ją mierzysz?

Vanat napisał(a): Ultraliberał (jak rozumiem) uznawałby, że właściciel nie może być ograniczany w dysponowaniu swoja własnością.Postaw więcej, niż jednego właściciela, i mamy sprzeczność.
Vanat napisał(a): Jeżeli dobrze rozumiem intencję kolegi Żeńca (a mogę ich nie rozumieć, bo jego wywody są dla nie mocno niejasne i okraszone masą "filozoficznych" dygresji nie na temat)Przypomnijmy - wywody zainicjowane potworkami wyprodukowanymi przez Vanata, jak "definicja definicji" lub podwójnymi standardami dotyczącymi precyzyjności definicji w ogóle uniemożliwiające podanie dobrej definicji w przedbiegach. Vanat do teraz nie określił jakie kryteria powinna spełniać definicja (sprzeczne kryteria się nie liczą).
Vanat napisał(a): , to próbuje mi on wyjaśnić, że to bez sensu, bo nawet najbardziej zapiekli ultraliberałowie uznają konieczność ograniczania wolności dysponowania własnością.A tutaj ja się zgadzam (niech ktoś zatrzyma karuzelę zgody!) - nie istnieje obiektywna granica. Co nie oznacza, że pojęcie jest bez sensu i każda granica jest tak samo adekwatna.
W pełni się z nim zgadzam, ale w związku z tym nie uznaje ich za ultraliberałów, ale za "krypto socjalistów", bo nie istnieje żadna obiektywna, wynikająca z definicji wolności czy własności granica mówiąca, gdzie kończy się "wolność mojej pięści a zaczyna wolność twojego nosa".
Vanat napisał(a): Jak rozumiem Żeniec stawia tu na "poczucie dobrowolności" ale równocześnie od razu odmawia jakiejkolwiek próby zdefiniowania owego "poczucia", bo jest ono, jak każde inne pojęcie, z natury nieostre i podobnie jak z pojęciem "czasu", który nie wiadomo czym jest, a jednak się go mierzy, to jeśli nie "udajesz głupka" i nie masz "złej woli" to przecież wiesz czym ono jest i nie trzeba tego tłumaczyć.I znowu udajesz głupka i robisz z siebie ofiarę. Tłumaczenia były, ale (udajesz, że) ich nie rozumiesz, a inne ignorujesz (jak np. uwagi o nie-zerowości sumy gry).
Vanat napisał(a): Ja natomiast uważam, że skoro granica tego czym jest "dobrowolność" a więc i "wolność" nie jest ostra, to podlega społecznej reinterpretacji, w ramach której grupy dysponujące przewagą, mogą narzucać swoje rozumienie granic wolności reszcie społeczeństwa i w ten sposób realizować swoje interesy. Tak wiec ideologia liberalizmu jest z natury formą manipulacji.Co to jest społeczna reinterpretacja i dlaczego dziwnie przypomina Vanatową reinterpretację?
Vanat napisał(a): Mój wniosek z powyższych rozważań jest taki, że nie ma co fetyszyzować wolności, a wszelkie mierzenie "wolności", jakimikolwiek wskaźnikami nie ma sensu i jest jedynie narzędziem manipulacji.Kto fetyszyzuje co? Dyskutujesz z kimś, czy wygłaszasz oderwane od wątku deklaracje?
Wygląda na to, że pilaster zaraził cię memem "wiadome siły stworzyły wskaźnik X, by podmiot Y wyszedł dobrze"

