ZaKotem napisał(a): Jest w tym sporo racji i tłumaczy, dlatego buddyzm nigdzie się mocno nie utrwalił w społeczeństwie, chyba że tam, gdzie przyjął formę kiczowato-czarodziejską, jak w Tybecie czy Tajlandii.Nie no, to akurat czyni buddyzm religią wysoce użyteczną z punktu widzenia władzy. Postawa "myślcie o wiekuistości a nie doczesnych marnościach" zawsze znajdzie protektorów i promotorów, bo wspiera spokój społeczny. No chyba, że przegnie jak dżinizm czy manicheizm, które niosły zbyt dużo dobrodziejstw inwentarza ze sobą. Zresztą zasięg buddyzmu jest naprawdę duży - Cejlon, Indochiny, Mongolia, w specyficznej symbiotycznej koegzystencji z innymi religiami Chiny i Japonia.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.


