Czy idealny stan człowieka w chrześcijaństwie nie zakłada całkowitego podporządkowania Bożej woli? Czy chrześcijaństwo nie ujmuje tego stanu jako "prawdziwej" wolności, a podążania za własnymi pragnieniami jako zniewolenia? Czy też nie twierdzi, że "prawdziwym" pragnieniem człowieka jest właśnie idealna łączność z Bogiem, a ci, którym się wydaje, że chcą czegoś innego, łudzą się? Czy nie twierdzi, że człowiek zbawiony nie będzie w stanie nawet chcieć popełnić grzechu? Czy bycie chrześcijaninem - a konkretnie katolikiem - nie zawiera w sobie konieczności uznawania za fakty rzeczy, których nie da się racjonalnie potwierdzić, jak np. transsubstancję? Gdzie popełniam błąd i dlaczego?
Albo po prostu opisz, na czym w rzeczywistości polega "pełna władza umysłu nad pozostałymi aspektami człowieczeństwa".
Albo po prostu opisz, na czym w rzeczywistości polega "pełna władza umysłu nad pozostałymi aspektami człowieczeństwa".

