Po prostu kiedyś obiecałem Bogu, że uchroni mnie i bliską osobę przed pewnymi złymi rzeczami, to będę mu za to dziękował do końca życia. I się spełniło. Może jednak ten potworny, chrześcijański Bóg istnieje i okazał mi łaskę i w takim wypadku nieładnie byłoby wycofać się z obietnicy, nawet wobec takiego drania. Jeśli kiedyś stanę przed nim, by dumnie powiedzieć, że w upie mam te jego niebo, głupio byłoby gdyby mi wyciągnął "A widzisz, a wtedy okazałem Ci dobro, a Ty nie dotrzymałeś obietnicy, masz wobec mnie dług wdzięczności, więc daruj sobie to poczucie moralnej wyższości".
A może to jakiś niechrześcijański Stwórca wszechświata mi to spełnił i w takim wypadku trzeba dziękować jemu.
Wiem, że to głupie, bo Boga prawdopodobnie nie ma, a jeśli jest, to jest oczywiste, że się nie troszczy o żywe istoty, ale jednak strach jest silniejszy niż rozum.
A może to jakiś niechrześcijański Stwórca wszechświata mi to spełnił i w takim wypadku trzeba dziękować jemu.
Wiem, że to głupie, bo Boga prawdopodobnie nie ma, a jeśli jest, to jest oczywiste, że się nie troszczy o żywe istoty, ale jednak strach jest silniejszy niż rozum.

