Baptiste napisał(a): [Realia są takie, że żadna opcja w Polsce nie tknie nawet 500 plus. No bo niby kto miałby to zrobić? KO, razemowcy, PSL? Mogą co najwyżej dokonać jakiejś kosmetycznej zmiany, tylko w ramach pokazowego spektaklu aby podkreślić „naszość”. Tak dla zasady, aby program nie był w stu procentach pozostałością po PiS. Tylko Konfederacja opowiada się za zniesieniem programu, ale to tylko deklaracja, w praktyce i tak nie sądzę aby go ruszyli, prędzej by się o takie coś pożarli i rozpadli. Jako ugrupowanie opozycyjne bez szans na zwycięstwo nie muszą się jednak obawiać realności takiego dylematu i stąd deklarować mogą wszystko.
Co nie zmienia faktu, że mamy rok spowolnienia a 500+ w przyszłym roku się kończy i co więcej, oficjalne dane mówią, że nie działa. Znaczy to, że albo PiS zmieni brand, albo będzie musiał ściągnąć program. Stawiam, że namnoży jakichś innych programów w miejsce 500+ i będzie drukował jak szalony.
Cytat:Mam wrażenie, że utożsamiasz antyPIS z anty500 plus. Oczywiście na takim postrzeganiu rzeczywistości najbardziej zależy nikomu innemu jak właśnie PiS i dlatego od lat głoszą, że są jedynym gwarantem istnienia tegoż programu. Tymczasem opozycja to socjaliści z lewicy, to PSL, który też wpisuje się w nurt tzw. solidaryzmu społecznego czy wreszcie koniunkturalna i nie ukierunkowana na określony nurt KO.
Gdyby ich wyborcom (zarówno przekonanym jak i obecnym w ramach perspektywicznego targetu) bardzo zależało na likwidacji programu to wszem i wobec byłoby to głośno powtarzane. Tymczasem sytuacja jest taka jak z PiS i UE.
Pogadać na Unię trzeba, bo takie są nastroje i żale, ale na tym się kończy, bo są inne powody, które należy uwzględnić i w tejże UE trwać.
Nastroje wśród większości narodu są bardzo pozytywne wobec UE. To PiSowi nie pasuje UE albowiem nieco krępuje i ogranicza zapędy władzy i siecze po części budżetu dla Polski jak sobie władza folguje. Dlatego PiS robi co może, aby nastroje pogorszyć i Unię zbrzydzić. To jest przygotowywanie do Polexitu w perspektywie następnych kadencji. Na razie sam pomysł wyjścia z UE skończyłby się końcem PiSu, ale jak się pourabia naród, zwali pogarszającą się sytuację na covid i unijne zarządzenia to już zdezorientowany naród może przyklasnąć. Na razie bawią się w propagandę unijnego kija i narodowej marchewki.
Cytat:Na pewno części zwolenników opozycji może na likwidacji 500 plus silnie zależeć, ale inni albo mają to w dupie albo wręcz im się podoba, bo rachunek jest taki, że ich sytuacja życiowa sprawia, że są tegoż programu beneficjentami a nie fundatorami. Do tego wiedzą, że likwidacja programu nie poskutkuje fajnym hokus pokus czary mary powodującym, że nagle budżet domowy nie ucierpi i miłościwie panujący natychmiast tak obniżą podatki, że tenże beneficjent za chwilę znowu ujrzy 500, 1000 lub 1500 zł (zależy ile pobiera) ale już z innego źródła. Co innego niechęć do danej polityki, a co innego naiwność życiowa.
Ależ zamiana 500+ w zwiększenie kwoty wolnej od podatku o 6000 rocznie czy 500 miesięcznie od dzieciaka już tylko przy okazji rocznego rozliczenia by sprawiła, że sumarycznie w budżecie byłoby więcej hajsu, bo odpadłyby koszty prowadzenia programu i redystrybucji. No ale w takim wypadku trzeba by najpierw zarobić pieniądze. No i nie byłoby efektu "dawania za darmo". Magii by nie było, a efekt ten sam. Nawet lepszy, bo przy rocznym odliczeniu przy dwójce dzieci rodzina na raz dostawała by odliczenie na dzieci, podatku od pracy i jakichś internetów czy czegoś w tym rodzaju. Kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych na raz.
Cytat:Pamiętaj, że nie każdy wkłada tyle samo do państwowej kasy i nie każdy tyle samo jej otrzymuje, dlatego ile przypadków tyle indywidualnych rachunków.
No a bezwzględnymi beneficjentami programów socjalnych są tylko i wyłącznie niepracujący, bo oni się do nich nie dokładają w żadnej części i de facto na czysto mają 500+ bez konieczności wypracowania ułamka wartości programu.
Rodica napisał(a): Co ja Ci poradzę, że wszyscy mają wszystko w dupie, frekwencja wyborcza jest niska, zainteresowanie polityką żadne, a w szkołach nie edukuje się uczniów pod kątem ekonomii.
Czuję tylko obrzydzenie do ludzi, którzy wykorzystują ten fakt dla własnych cełów.
Sama mam to wszystko w dupie i winię za to tych, którzy są za to odpowiedzialni.
Ależ edukacja jest. Problem ze szkołą nie polega na tym co jest w podręcznikach, tylko na tym, że wpuszcza się tam nieogarów i wypuszcza nieogarów. Nikt nie uczy jak się uczyć tylko każą zakuwać coś abstrakcyjnego. Jak ktoś jest słaby na umyśle to jedyne co może ze szkoły wynieść to trochę kredy w kieszeni i chleba ze stołówki, bo sam się nie nauczy i w dodatku nic nie zrozumie. Może by wilcze bilety pomogły, ale w to nie wierzę za bardzo.
Sebastian Flak

