Inna sprawa, że percepcja problemów jest ciekawa. Dla socjalisty dwa podobne zdarzenia jednak w dwóch całkiem odmiennych środowiskach i punktach społecznych jest dokładnie taka sama, "bo klasizm".
Przepisywałem na tablecie i telefonie jak trzeba było, robiłem w picasie prezentacje, żmudne, ale wykonalne. No ale ww. przykład jest dziwny.
A czy to jest w jakimś stopniu dziwne? Przez wszechobecne rozdawnictwo ludzie pominięci czują się pokrzywdzeni. No to jak jest możliwość to biorą, żeby sobie zrekompensować "straty" z tytułu nieotrzymywania prezentów "za darmo". Poza tym ja zwracam uwagę tylko na skutki. I o ile rozdawanie komukolwiek kasy uważam za rodzaj korupcji i psucie gospodarki to widzę, że kontekst robi różnicę.
Z artykułu z feja:
I jak dla mnie widać kompletne oderwanie od rzeczywistości. Bo która dzietna Instagramerka siedzi w "popularnych hotelach i zamawia popularne koktajle Mimose"? Toż ją też by zjechano i to na wszystkich pudelkach i ratlerkach. Czemu ludzie, którzy odnieśli sukces są tak zafascynowani polskimi paradokumentami, że aż budują one ich obraz świata? Czemu ludzie po przypływie gotówki zwiewają z osiedli biednych, ale przecież zupełnie normalnych? Pytania można mnożyć, a odpowiedź jest prosta. Po prostu zwolennicy nie chcą widzieć negatywnych skutków tego co popierają, nie widzą różnicy w tym, że ktoś kto uciułał sobie trochę hajsu żyjąc w dokładnie tych samych warunkach prawnych i społecznych może pozwolić sobie na pewną ekstrawagancję i wywalanie kasy na zbytki, bo ma ich po prostu więcej i z nieba jak manna normanie nie spadają. Chyba, że wybory idą. Jak się widzi, że każdy człowiek to człowiek to jest źle, bo już na konstatację, że nie każdy jest taki sam brakuje miejsca.
Iselin napisał(a): To też możliwe. Napisać można wszystko. Dagmara może być też zwyczajnie zmyślona. Poza tym zauważyłam, że potrzebuje komputera z drukarką, a jednak jakoś te zadania w Librusie odbiera i jeszcze przepisuje. Chyba nie z ekranu telefonu.
Przepisywałem na tablecie i telefonie jak trzeba było, robiłem w picasie prezentacje, żmudne, ale wykonalne. No ale ww. przykład jest dziwny.
Cytat:Ale samo zjawisko widzę stosunkowo często, tylko że akurat nie na Widzialnej Ręce. W moim światku zawodowym niektórzy są oburzeni zapowiedzią podwyższenia zasiłku dla bezrobotnych, bo to wspieranie ludzi, którzy "nic nie robią". Te same osoby chętnie wnioskują o wszystkie możliwe formy wsparcia dla przedsiębiorców.
A czy to jest w jakimś stopniu dziwne? Przez wszechobecne rozdawnictwo ludzie pominięci czują się pokrzywdzeni. No to jak jest możliwość to biorą, żeby sobie zrekompensować "straty" z tytułu nieotrzymywania prezentów "za darmo". Poza tym ja zwracam uwagę tylko na skutki. I o ile rozdawanie komukolwiek kasy uważam za rodzaj korupcji i psucie gospodarki to widzę, że kontekst robi różnicę.
Z artykułu z feja:
Cytat:Co wolno wojewodzie...
Nie zmieniło jednak podejścia do "wyciągania ręki" – ci, którzy pobierają pomoc od państwa w postaci ulg podatkowych, podatku liniowego, różnorakich zwolnień, a poza tym wykształcili się i leczą za pieniądze nas wszystkich, będą i tak kręcili nosem. Będą załamywali ręce nad faktem, że wielodzietna matka dostanie dodatkowe 1500 zł miesięcznie na wychowywanie dzieci i wreszcie będzie mogła kupić im lego i ciekawsze słodycze. Będą żałowali każdych stu złotych mężczyznom po pięćdziesiątce, którym zdrowie nie pozwala pracować, a jednocześnie ZUS nie przyznaje im renty.
Będą kwestionowali przyznane zasiłki i omawiali stan posiadania "podobno ubogiej" sąsiadki, którą widziano w sklepie osiedlowym, gdy kupowała dużą, porządną kawę. Jak można pić kawę, gdy demokracja płonie?
Zaraz, oni wcale nie będą mieli takiej sąsiadki. Z osiedla uciekną po pierwszym finansowym sukcesie w podmiejskie okolice (z dobrym dojazdem autem do metropolii) albo do nowych bloków. Ich wiedza o życiu, potrzebach i być albo nie być drugiej, uboższej części społeczeństwa, będzie się opierała na programach typu "Sędzia Anna Maria Wesołowska". Z mieszaniną obrzydzenia i satysfakcji będą patrzyli na perypetie paradokumentów TVN, dopisując sobie własne interpretacje. Przaśne, kiczowate. Menele. Pato.
A jednocześnie sami będą przejawiali dokładnie te same ludzkie zachowania i robili te same rzeczy, bo człowiek to człowiek, ma kilka podstawowych potrzeb i dróg ich realizacji. W ramach opozycji "z klasą/normalne" versus "przaśne/nie w porządku" istnieje jeszcze kilka zwrotów akcji. Okazuje się, że dobrze uposażeni robią bardzo wiele rzeczy, które w wykonaniu przedstawiciela klas ludowych doprowadzają ich do nerwowego gardłowania. Oczywiście swoją wersję tych samych zachowań przedstawiają jako uprawnioną i odpowiedzialną.
Weźmy picie alkoholu w ciągu dnia. Instagramowe profile warszawskich lokali puchną od zdjęć włoskich czy francuskich śniadań, którym często towarzyszy kieliszek wina musującego. Modny koktajl mimosa o ósmej czy dziesiątej rano? Proszę bardzo, będzie czas wytrzeźwieć – w wolnych zawodach można spokojnie żonglować godzinami obowiązków. Białe wino do obiadu w restauracji? Nie ma problemu, jeszcze zrobi się kilka fotek i wrzuci do mediów społecznościowych. A teraz odwróćmy sytuację. Kobieta z klasy ludowej pijąca dwa piwa przed południem, bo zmiana w Lidlu zaczyna się od czternastej? Patologia, jak ona może, przecież dzieci to zobaczą. Posprzątałaby w domu, jak jej się nudzi. Internet pęka w szwach od rytualnych utyskiwań na "pijaczków spod sklepu" i historyjek z powtarzalną puentą, mówiących o tym, jak to przedstawiciel klasy średniej musiał czekać w kolejce do kasy, bo przed nim gorzej ubrana osoba kupowała wódkę czy wino, "a była dopiero trzynasta". Kupującym rano alkohol przypisuje się też zezwierzęcające cechy fizyczne, jak czerwona twarz czy trzęsące się ręce.
Zatem klasa średnia, przedstawiciele wolnych zawodów, celebryci "degustują" i "delektują się" (nawet jeśli koniec końców leżą zamroczeni pod stołem). Klasa ludowa "chla od rana" i "zalewa się w trupa" (bardziej poprawni politycznie krytycy użyją frazy "lubi wypić", ale nacechowanie jest identyczne).
Tak samo z paleniem papierosów – osoby z klasy ludowej "smrodzą", "kurzą", "wydadzą ostatnie pieniądze na fajki", a przecież powinny chować każdy grosz do skarpety i zostać Billem Gatesem. Mający pieniądze i pozycję wydają na nietanie wyroby tytoniowe ile chcą, bo "robią ze swoim życiem to, na co mają ochotę".
I jak dla mnie widać kompletne oderwanie od rzeczywistości. Bo która dzietna Instagramerka siedzi w "popularnych hotelach i zamawia popularne koktajle Mimose"? Toż ją też by zjechano i to na wszystkich pudelkach i ratlerkach. Czemu ludzie, którzy odnieśli sukces są tak zafascynowani polskimi paradokumentami, że aż budują one ich obraz świata? Czemu ludzie po przypływie gotówki zwiewają z osiedli biednych, ale przecież zupełnie normalnych? Pytania można mnożyć, a odpowiedź jest prosta. Po prostu zwolennicy nie chcą widzieć negatywnych skutków tego co popierają, nie widzą różnicy w tym, że ktoś kto uciułał sobie trochę hajsu żyjąc w dokładnie tych samych warunkach prawnych i społecznych może pozwolić sobie na pewną ekstrawagancję i wywalanie kasy na zbytki, bo ma ich po prostu więcej i z nieba jak manna normanie nie spadają. Chyba, że wybory idą. Jak się widzi, że każdy człowiek to człowiek to jest źle, bo już na konstatację, że nie każdy jest taki sam brakuje miejsca.
Sebastian Flak

