zefciu napisał(a):No to nie wiem, kiedy sprawdzałeś?Był to zabieg retoryczny z mojej strony. Z drugiej strony, ten urząd z jakiegoś powodu tak się nazywa. Jeśli to również jest tylko zabieg retoryczny, to wtedy istnieje w państwie urząd kanclerski, czy inny jeszcze, który wyposaża urzędnika w dostatecznie dużo prerogatyw, żeby człowiek mógł tym szefem wszystkich szefów skutecznie być.
W Polsce takiego urzędu po Okrągłym Stole oczywiście nie było, bo koledzy Michnika (bodaj Mazowiecki to głośno powiedział) chcieli uniknąć zamiany dyktatury Partii na dyktaturę Wałęsy. Nie wiem, czy Wałęsa by sobie z takim zadaniem poradził. Ale uważam, że jest subtelna różnica między dyktatem, kiedy ludzie chcą być posłuszni, bo widzą w tym dla siebie większe dobro, a dyktaturą, kiedy ludzie posłuszni być muszą, bo widzą w tym dla siebie mniejsze zło.
zefciu napisał(a):Problem nie wynika z tego, że Jarosław jest niedojdą. Problem wynika z tego, że Jarosław i jego przydupasy próbują już prowadzić politykę dyktatorską, a jednak mamy jakieś pozostałości państwa demokratycznego. Stąd i bałagan.Problem polega na tym, że ślady stóp Jarosława całuje może raptem ćwierć narodu. Druga ćwierć na Jarosława warczy, tylko że nie ma skutecznych przedstawicieli. Reszta nie widzi w tym cyrku sensu.
Otóż Bonapartego kochali wszyscy. Piłsudskiego zresztą też. Dlatego ci ludzie, jak już zostali dyktatorami, to dyktowali swoją wolę skutecznie. Jak długo dyktator jest przez rządzonych kochany, tak długo nie ma dla niego rzeczy niemożliwej w państwie. A Kaczyński pierdoli o impossybilizmie, jakiego doświadcza. To co z niego za dyktator? To jest fujara obwisła, a nie dyktator.
Bonaparte, jak go papież czynił cesarzem Francuzów, w kluczowym momencie ceremonii, wprost na widoku, zabrał mu koronę z rąk. Kaczyński by kazał, żeby dla niego tę koronę w nocy ukradli.
zefciu napisał(a):A postawisz chociaż flaszkę na to?Nie, bo ja palnąłem tezę - może mało ściśle - że Węgrzy odniosą korzyść z dyktatury większą, niż by odnieśli z demokracji. Bez dostępu do alternatywnej przyszłości to jest nieweryfikowalne, niestety. Innej miary znikąd nie weźmiemy. Da się tylko zgadywać w ciemno, że Węgrzy nie bardzo umieją w demokrację, bo przez pokolenia zamiast wzorców sarmackich musieli przyswajać osmańskie, i dzisiaj nie mają odpowiednich tradycji.
