ErgoProxy napisał(a): Problem polega na tym, że ślady stóp Jarosława całuje może raptem ćwierć narodu. Druga ćwierć na Jarosława warczy, tylko że nie ma skutecznych przedstawicieli. Reszta nie widzi w tym cyrku sensu.
A ja gwarantuję, że mnóstwo niby neutrali liże te stópki, ale w domowych pieleszach. Nie afiszuje się, bo się boi, że a nuż trafi się ktoś kto każe miłośnictwo uargumentować. A po co się tak wysilać?
Cytat:Otóż Bonapartego kochali wszyscy. Piłsudskiego zresztą też. Dlatego ci ludzie, jak już zostali dyktatorami, to dyktowali swoją wolę skutecznie.
Ci ludzie dyktowali swoją wolę skutecznie bo byli wizjonerami. Jarosław zaś jest re-wizjonerem. Bonaparte konstruował zmiany pod nowe, nieznane jeszcze urzędzenie świata. Piłsudski się zarażał co rusz nowymi ideami, żeby powstało nowoczesne państwo. Jarosław zaś chce restytucji najbardziej kalekiego ustroju jaki był na tych ziemiach wdrożony. Bo jemu się potęga kojarzy z poczuciem wewnętrznej potęgi, a ta kwitła jak był młody i jędrny i rządził Edward I Wspaniały, który zastał Polskę odbudowywaną a zostawił zdejowaną. I Jarosław widzi siebie jako takiego Jarosława I, który jeszcze wspanialej ugierkuje Polskę. Dosłownie przeniesie Naród w czasie do epoki słusznie minionej.
Cytat:Jak długo dyktator jest przez rządzonych kochany, tak długo nie ma dla niego rzeczy niemożliwej w państwie. A Kaczyński pierdoli o impossybilizmie, jakiego doświadcza. To co z niego za dyktator? To jest fujara obwisła, a nie dyktator.
Stalina raczej mało kto kochał. A jego possybilizm był taki, ze na jeden rozkaz budowano miasta i ginęły miliony. Chaveza zaś kochano a jego possybillizm sprawił, że plany Wspaniałego Nowego Świata, wzięły i zdechły.
Cytat:Bonaparte, jak go papież czynił cesarzem Francuzów, w kluczowym momencie ceremonii, wprost na widoku, zabrał mu koronę z rąk. Kaczyński by kazał, żeby dla niego tę koronę w nocy ukradli.
On by kazał, żeby ukoronowano jakąś miernotę, która będzie pod jego przemożnym wpływem.
Cytat:Nie, bo ja palnąłem tezę - może mało ściśle - że Węgrzy odniosą korzyść z dyktatury większą, niż by odnieśli z demokracji. Bez dostępu do alternatywnej przyszłości to jest niewochlokracji eryfikowalne, niestety. Innej miary znikąd nie weźmiemy. Da się tylko zgadywać w ciemno, że Węgrzy nie bardzo umieją w demokrację, bo przez pokolenia zamiast wzorców sarmackich musieli przyswajać osmańskie, i dzisiaj nie mają odpowiednich tradycji.
Od wieków to mieli austriackie wzorce, do których nie chcieli się stosować. Zaś sarmacki mit o demokracji to de facto odpowiednik dzisiejszej populistycznej ochlokracji. Była kasta politycznie świadomych i kilka frakcji cwaniaczków-naganiaczy. I był tłum, przekonany o prawach ale głosujący za hajs, albo jak ich kto przekonał. I Węgrzy byli bardziej pragmatyczni niż Sarmaci wąsaci. Oni się drogo sprzedawali.
Sebastian Flak

