Adeptus napisał(a): Kompletnie nie rozumiem tego pędu do "wyższego poziomu świadomości". Tyle religii i filozofii go propaguje. Czy chrześcijańskie przebóstwienie, czy buddyjska nirwana. A przecież to byłaby śmierć osobowości. Zaprzedanie duszy, wyrzeczenie się planów, ambicji, pragnień w imię jakiejś niebiańskiej ekstazy.
Znaczy mnie też rozdziewiczanie nie rajcuje, ale poświęcanie swojego życia na przestrzeganie absurdalnych zasad, po to w nagrodę dostać pranie mózgu - też nie.
Niezależnie od miejsca i czasu ludzie różnych kultur dochodzili do wniosku, że ludzka psychika po prostu nie jest dostosowana do wieczności. Tak jak umysł trzylatka nie jest dostosowany do samodzielnego życia w ludzkim społeczeństwie. Nie mam przecież takiego umysłu, jak trzylatek, a mimo to jestem jakoś tym samym człowiekiem, co trzylatek. I nie przeszedłem prania mózgu, tylko rozwój.
Natomiast owszem, ja też nie wiem skąd ten chrześcijański "pęd". Znaczy, przecież można by było zacząć z tymi 77 hostessami od jedynki w skali Platona, a potem dalej posuwać. Się w rozwoju duchowym. A gdyby to miało trwać w nieskończoność - no to co? Tymczasem marketingowcy chrześcijaństwa, nie wyłączając wyżej wspomnianego Lewisa, wciąż nawołują "nie zmarnuj szansy, nastaw się na sukces i zorientuj na wyniki, bo ci się wieczność skończy!!!111" To dla mnie jest trochę zboczone.

