żeniec napisał(a): Zdaję sobie sprawę, że chciałeś być zabawny i wrzucić definicje imitujące tę nieformalną podaną przeze mnie. Kłopot w tym, że moja opiera się na powszechnie znanej (widocznie nie aż tak...) "złotej" myśli, a Twoje to jakieś mieszające pojęcia językowe potworki.
Chciałem być zabawny i, po raz nie wiem który, pokazać, że jedyna podana przez Ciebie definicja, jest wewnętrznie sprzeczna i ma postać:
Wolność = ograniczenie wolności
Faktycznie istnieje taka "złota myśl", ale nie zrozumiałeś jej.
Myśl owa nie definiuje wolności, ale pokazuje jak powinna być ona ograniczona, by osiągnąć jakąś zupełnie inną wartość. Domyślam się, że wartością ową jest równość lub sprawiedliwość.
Nie będę się upierał przy swoich definicjach równości czy sprawiedliwości, bo nie jest to sensem i istotą naszego sporu.
Istotą sporu jest mój sprzeciw wobec definicji w stylu: Wolność = Wolności minus cokolwiek.
Jak już ustalimy, czy ta definicja ma sens, to będziemy mogli przejść do kroku II, czyli sprawdzania, jak tak a nie inaczej rozumiana wolność przejawia się w gospodarce.

