Vanat napisał(a): Nie zrozumiałem. Potwierdzam jedynie swoje wcześniejsze stanowisko, że w moim głębokim przekonaniu nie da się zdefiniować czegoś przez wykluczenie części zakresu znaczeniowego tego co definiujesz.
Przykłady takich definicji:
Woda, to woda ale nie w garnku.
Stół, to stół, ale nie z drewna.
Pies, to pies, ale nie czarny.
Wolność to wolność, ale nie do wysadzenia planety.
Wtrącę się do tej rozmowy dorzucając własne trzy grosze. Po pierwsze, Vanacie, nie rozumiesz różnicy między ideą a definicją. Przy opisie idei wystarczy jakirś pitu pitu wolność nosa kończy się przy mojej pięści. Przy definicji określa się najpierw jej ramy. Przykładowo, dla każdej liczby pozytywnej 2n > n. Także przy wolności należy najpierw okreslić, czy mówimy o jednostce czy o calej populacji czy może o jej pełnoletniej, samodzielnej i pełnosprawnej części.
Po drugie, proponuję taki eksperyment myślowy, z pogranicza wolności "ogólnej" i gospodarczej. Czy wolno mi zaciągać dług, biorąc siebie pod zastaw? Koedyś tak to funkcjonowało i wielu niewypłacalnych stawało się niewolnikami. Wolno sprzedać się w niewolę?
Po trzecie zaś, i to będzie ostatni grosz, defniuję wolność jako wartość powszechną, niezbywalną i równą dla świadomych i samodzielnych istot ludzkich. Definicja "na kolanie", więc pewnie ma jakieś luki, ale raczej zawiera wszystko konieczne.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

