Baptiste napisał(a): Bardzo często osoba o przekonaniach antyaborcyjnych może usłyszeć z ust osoby o przekonaniach liberalnych, że ma prawo do swojej opinii na ten temat i w zgodzie ze swoimi przekonaniami aborcji nie musi wykonywać. Powinna jednak charakteryzować się postawą pro-choice, tzn. pozwalać ludziom na wolny wybór. Takie jest zalecenie zgodnie, z którym postawa pro-choice to nie postawa afirmacji dla aborcji lecz pozostawienia wolnego wyboru.Wynika to zapewne z psychologicznej niemożliwości zrozumienia systemu wartości przeciwnika. Tak samo ideowym weganom mówi się, że przecież mogą sobie mięsa nie jeść, ale nie muszą zabraniać tego innym
Z tym, że dla przeciwnika aborcji jest to pozostawienie wolnego wyboru w bardzo poważnej dla niego sprawie, gdzie zachowanie przeciwne postrzegane jest jako nieludzkie.
Mimo wszystko liberał wydaje takie zalecenia, samemu jednak przyjmując postawę zgoła odmienną w analogicznych dla siebie sprawach. Postawę zdecydowanie nie „pro-choice” w tematach, które jego zdaniem wymagają twardego stanowiska.
Cytat:Nie mam tutaj teraz na myśli teoretycznej, prawnej zgodności z pojęciem własności, tylko osobiste zachowania osób teoretycznie otwartych na innych. Jeżeli na prywatnej uczelni zapowiedziany zostanie wykład osoby o przekonaniach konserwatywnych, a na wieść o tym grono „liberałów” zacznie słać protesty i wyrazy oburzenia żądając odwołania wydarzenia to jest to podejście akcentujące brak poszanowania dla ideii wolności słowa. Jeśli uczelnia wykład odwoła to oczywiście na papierze wszystko się zgadza. Uczelnia wykład odwołała, jest placówką prywatną, dysponuje prawem własności tak jak sobie tego życzy. Ale to jest tylko jedna z perspektyw jaką można tu przyjąć. Druga to ocena postawy protestujących i tego jakimi faktycznie wartościami się kierują.No to jest właśnie przykład tego, jak bardzo wam się to wszystko myli. Wolność słowa to nie jest jakaś moralno-filozoficzna emocjonowość, tylko konkretny postulat prawny, który można popierać albo nie. Polega on na tym, że państwo nie może wymierzać kar za wyrażanie jakiegoś poglądu, niezależnie od tego, jak byłby on durny i powszechnie uznany za szkodliwy. Państwo nie może karać - to dokładnie obejmuje całe znaczenie pojęcia wolności słowa. Wszystko poza tym to właśnie jawne nadużycie tego pojęcia, charakterystyczne dla konserw, którym bardzo się nie podoba to, że ktoś wyraża krytykę wobec ich poglądów i nie życzy sobie ich obecności w jego prywatnej przestrzeni.
Cytat:Kiedyś widziałem ciekawą dyskusję dotyczącą pojęcia wolności. Rozbijała się ona na dwa z możliwych stanów wolności. Stan wolności w sensie formalnym i w sensie faktycznym. A teoretyczny model do rozważań operował na pojęciu państwa prywatnego, stanowiącego własność jednej osoby. Tego jak może dysponować takim państwem właściciel, biorąc pod uwagę, że nie jest jego jedynym mieszkańcem. Były to w istocie rozważania czysto libertariańskie mające analizować określone stany na zasadzie zgodności z dogmatami. Oczywiście jak to w życiu bywa zdania były podzielone i część osób opowiedziała się za ujęciem dogmatycznym a część za romantycznym ujęciem ideii wolnościowych. Widzę to tak, że jest to przyczynek do dyskusji o ewentualnej wizji dystopii gdzie człowiek teoretycznie ma masę praw, a w praktyce nie może z nich korzystać bo taka jest rzeczywistość wokół niego, że niejako siedzi w więzieniu utworzonym z murów niechętnych mu podmiotów prywatnych.W takim teoretycznym przypadku mogłoby być uzasadnione pozbawienie siłą właściciela własności. Znaczy, jakiś rodzaj rewolucji socjalistycznej. Ale nie byłoby uzasadnione nienazywanie jej po imieniu. Jeżeli ktoś uważa, że w jakiejś sytuacji prawo własności jest szkodliwe, to niech mówi "w tej sytuacji prawo własności jest szkodliwe i należy je znieść".

