zefciu
A ktoś tutaj pisał, że ma takie przekonanie?
Przytoczone przez ciebie zdanie jest w języku polskim, z wtrąceniem angielskiego zapożyczenia (bądź spolszczeniem angielskiego słowa).
A mógłbyś napisać, proszę, jaki ma sens?
Z tego wynika (albo raczej powinnam napisać, że to wynika z), że język dostosowuje się do realiów, w których jest używany. Ta sama osoba, mówiąc tym samym językiem, może robić to inaczej w zależności od tego, gdzie/kiedy/z kim rozmawia. Można cały czas posługiwać się poprawną, stuprocentową polszczyzną, ale po co? Czemu to ma służyć? To że w zależności od tego, z kim i gdzie rozmawiam, używam wtrąceń angielskopochodnych (sprawdziłam pisownię razem czy osobno i wydaje mi się, że razem, ale jeśli to błąd, proszę napisać) czy śląskich w żadne sposób nie umniejsza mojej umiejętności mówienia/ pisania poprawnie po polsku.
Claimować (klejmować) coś. Możesz klejmować od ubezpieczyciela zalanie domu albo np. working child credit, jeśli masz dziecko i pracujesz.
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, skąd ty możesz wiedzieć, jaka ta znajomość obecnie jest - mieszkasz w Polsce, nie w UK, nie w polskim gettcie. Ja mieszkam na wyspie a nie mam pojęcia, jak to wygląda.
Poza tym w znajomości języka najważniejsza jest umiejętność komunikacji, a nie to, czy użyjesz właściwego czasu albo źle wymówisz słowo.
bert04
Ja sobie dyscyplinę odpuszczam w niektórych sytuacjach, bo po co. Jeśli rozmawiam z kimś mieszkającym w Polsce, nie wtrącam zapożyczeń, bo to bez sensu. Zdarza mi się, rzadko bo rzadko, ale jednak, że szukam w pamięci "jak to jest po polsku?", ale nie idę na skróty. Ostatnio zastanawiałam się chwilkę, jak jest korżetka ;), ale przypomniało mi się.
Nie wiem. Nie przypominam sobie takiego zwrotu z domu, ale może zapomniałam.
bert04
Ten aktualny drugi język to angielski, nie śląski. Śląski był kiedyś prawie równorzędny z polskim, ale lata poza Śląskiem zrobiły swoje.
Nigdy w życiu :)
Po śląsku się godo. Bardzo istotny szczegół.Chociaż ciężko mi płynnie mówić po śląsku, moje ucho wychwytuje od razu najmniejszy fałsz w intonacji czy źle wymówioną głoskę. i tak np. bardzo lubię śląskie skecze Kabaretu Młodych Panów, ale i im zdarza się nagle wtrącić coś nieśląskiego, co ma język śląski udawać. Jest mi też trudno wybaczyć Kutzowi, że u niego Englert grał - Englert mógłby co najwyżej grać śląskiego niemowę ;) Nieudolne naśladowanie śląszczyzny odebrało wiele autentyzmu produkcji Kutza.
kmat
A ja inaczej to widzę. Do takiego języka wystarczą dwie osoby.
Jeśli źle to oceniłam, napisz, proszę, gdzie się pomyliłam - jajca najlepiej zostawić do działu humor.
Przyznam się, że zapomniałam, iż wielu ludzi jeszcze mieszka z obcymi. W realiach mojego zadupia (szukałam ładniejszego synonimu, ale nie znalazłam) już nie mieszka się w ten sposób. Ci Polacy, których jakoś tam spotykam, mieszkają ze swoimi rodzinami, mężami, żonami, dziewczynami itp. albo sami. Jedną osobę spotkałam ostatnio, która dzieliła mieszkanie, ale też poszła na swoje. Pewnie w dużych miastach może być inaczej, ale u mnie jest silny trend do ustabilizowania życia i przejścia z trybu studenckiego na stały.
I jeszcze jedna mała uwaga. Zaczęło się od słowa garbage, którego w życiu z ust Brytyjczyka nie słyszałam. Znam je tylko z amerykańskich filmów. U mnie używa się waste, litter, rubbish. Garbage nigdy.
bert04, nie linkowałam do starych postów, bo wszystkie są na tej samej stronie.
Cytat:Ale tutaj nie chodzi o takie trwałe przełączenie. Tylko o przekonanie, że Polak, który wypowiada zdanie „Wypuszczę psa na jard, niech se pobiega” mówi w tym jednym zdaniu czasem po polsku, a czasem po angielsku.
A ktoś tutaj pisał, że ma takie przekonanie?
Przytoczone przez ciebie zdanie jest w języku polskim, z wtrąceniem angielskiego zapożyczenia (bądź spolszczeniem angielskiego słowa).
Cytat:Cytat: napisał(a):I znowu bezsensowne uogólnienie.Nie uogólnienie, tylko klasyfikacja. Taka, która ma sens.
A mógłbyś napisać, proszę, jaki ma sens?
Cytat:Cytat:Wystarczy, że będziesz chciał sobie przybudówkę wybudować albo wyburzyć jakieś ściany (w swoim! domu), a już będziesz musiał zamawiać skip albo chociaż o wynajęciu takiego/ lokalizacji rozmawiać z firmą remontową.No i dobrze. Ale co z tego wynika?
Z tego wynika (albo raczej powinnam napisać, że to wynika z), że język dostosowuje się do realiów, w których jest używany. Ta sama osoba, mówiąc tym samym językiem, może robić to inaczej w zależności od tego, gdzie/kiedy/z kim rozmawia. Można cały czas posługiwać się poprawną, stuprocentową polszczyzną, ale po co? Czemu to ma służyć? To że w zależności od tego, z kim i gdzie rozmawiam, używam wtrąceń angielskopochodnych (sprawdziłam pisownię razem czy osobno i wydaje mi się, że razem, ale jeśli to błąd, proszę napisać) czy śląskich w żadne sposób nie umniejsza mojej umiejętności mówienia/ pisania poprawnie po polsku.
Cytat:Jak się claim w języku polskim stosuje jako czasownik? Ja claim, ty claisz?
Claimować (klejmować) coś. Możesz klejmować od ubezpieczyciela zalanie domu albo np. working child credit, jeśli masz dziecko i pracujesz.
Cytat:Ale to jest fakt, niestety. Chciałbym aby tak nie było, ale jest. Znajomość języka angielskiego w polskich gettach w Anglii jest naprawdę fatalna.
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, skąd ty możesz wiedzieć, jaka ta znajomość obecnie jest - mieszkasz w Polsce, nie w UK, nie w polskim gettcie. Ja mieszkam na wyspie a nie mam pojęcia, jak to wygląda.
Poza tym w znajomości języka najważniejsza jest umiejętność komunikacji, a nie to, czy użyjesz właściwego czasu albo źle wymówisz słowo.
bert04
Cytat:- mieszanie języków i wtrącanie słówek - też znam. Używając dwóch języków naprzemiennie trzeba sporej dyscypliny, żeby nie robić. Często jest tak jak z tym nieszczęsnym hazelnut, po polsku trzeba całe zdanie napisać. Czasem polski odpowiednik jest równie niejednoznaczny, jak ta cała komórka (mam jedną w ogródku u jedną w kieszeni).
Ja sobie dyscyplinę odpuszczam w niektórych sytuacjach, bo po co. Jeśli rozmawiam z kimś mieszkającym w Polsce, nie wtrącam zapożyczeń, bo to bez sensu. Zdarza mi się, rzadko bo rzadko, ale jednak, że szukam w pamięci "jak to jest po polsku?", ale nie idę na skróty. Ostatnio zastanawiałam się chwilkę, jak jest korżetka ;), ale przypomniało mi się.
Cytat:- tak apropos, bo ktoś się tu chwalił znajomością śląskiego: czy stać na środku to jest "na micie"? Miodek kiedyś wspominał, że to od spolszczonego "Mitte".
Nie wiem. Nie przypominam sobie takiego zwrotu z domu, ale może zapomniałam.
bert04
Cytat:znaLezczyni napisał(a): napisał(a):Mówię to jako osoba dwujęzyczna (z wiodącym językiem polskim), w dodatku wychowana dwujęzycznie, będąc narodowości śląskiej. Niestety, język śląski znam w tej chwili głównie biernie.
Podkreślenia własne.
Ten aktualny drugi język to angielski, nie śląski. Śląski był kiedyś prawie równorzędny z polskim, ale lata poza Śląskiem zrobiły swoje.
Cytat:Po drugie, po śląsku się nie mówi, po śląsku się goda.
Nigdy w życiu :)
Po śląsku się godo. Bardzo istotny szczegół.Chociaż ciężko mi płynnie mówić po śląsku, moje ucho wychwytuje od razu najmniejszy fałsz w intonacji czy źle wymówioną głoskę. i tak np. bardzo lubię śląskie skecze Kabaretu Młodych Panów, ale i im zdarza się nagle wtrącić coś nieśląskiego, co ma język śląski udawać. Jest mi też trudno wybaczyć Kutzowi, że u niego Englert grał - Englert mógłby co najwyżej grać śląskiego niemowę ;) Nieudolne naśladowanie śląszczyzny odebrało wiele autentyzmu produkcji Kutza.
kmat
Cytat:Przerzucam doświadczenia z dwóch różnych miejsc. Do wytworzenia pidginu dochodziło, gdy było więcej Polaków niż mniej.
A ja inaczej to widzę. Do takiego języka wystarczą dwie osoby.
Cytat:Jajco wiesz co z czym utożsamiam. Nie baw się we wróżkę.
Jeśli źle to oceniłam, napisz, proszę, gdzie się pomyliłam - jajca najlepiej zostawić do działu humor.
Cytat:znaLezczyni napisał(a): napisał(a):Przypuszczam, że nie mówisz po polsku w domu.Mógłbym, ale wynajmuję mieszkanie z Anglikami i Bułgarami i nieco się boję, że mogliby mnie nie zrozumieć. Natomiast w przeszłości mieszkało się z Polakami i Słowakami i kontakt z nimi był po polsku i nowocerkiewnosłowiańsku.
Przyznam się, że zapomniałam, iż wielu ludzi jeszcze mieszka z obcymi. W realiach mojego zadupia (szukałam ładniejszego synonimu, ale nie znalazłam) już nie mieszka się w ten sposób. Ci Polacy, których jakoś tam spotykam, mieszkają ze swoimi rodzinami, mężami, żonami, dziewczynami itp. albo sami. Jedną osobę spotkałam ostatnio, która dzieliła mieszkanie, ale też poszła na swoje. Pewnie w dużych miastach może być inaczej, ale u mnie jest silny trend do ustabilizowania życia i przejścia z trybu studenckiego na stały.
I jeszcze jedna mała uwaga. Zaczęło się od słowa garbage, którego w życiu z ust Brytyjczyka nie słyszałam. Znam je tylko z amerykańskich filmów. U mnie używa się waste, litter, rubbish. Garbage nigdy.
bert04, nie linkowałam do starych postów, bo wszystkie są na tej samej stronie.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.

