Gawain
Żyć jak się chce można na każdym etapie życia, oczywiście jeśli ma się realistyczne oczekiwania, jest się w miarę pracowitym i nie ma się pecha w postaci np. niepełnosprawności własnej czy kogoś z najbliższej rodziny. Odkładania życia na później, kiedy już się dorobię, jest marnowaniem życia. "Przetrwalnik"? Chyba w jakichś ekstremalnych sytuacjach, kiedy komuś się życie poplątało bardzo i został np. bezdomny. Po co przeskakiwać poziomy w sposób rewolucyjny?
Rozsądna oszczędność, odkładanie (w miarę możliwości) kilku groszy co miesiąc na jakiś cel to bardzo dobre nawyki. Ciułanie kasy, żeby pożyć za kilka lat, to moim zdaniem zły pomysł. Po pierwsze, można tego nie dożyć. Po drugie, można być już wtedy za bardzo zmęczonym/ wypaczonym itp. itd., żeby takie życie cieszyło.
kmat
Pewnie człowiekowi takiemu jak ty to wystarcza. Pewnie nie jesteś jedyny taki.
Z mojego osobistego doświadczenia wynika coś innego: człowiek (taki jak ja i ci, których gdzieś tam spotykam) potrzebuje domu, nie miejsca do mieszkania. Dom to nie tylko miejsce gdzie się śpi, je, robi kupę i myje. Dom to teren prywatny, osobiste miejsce. Nawet jeśli to wynajmowane maleńkie mieszkanko.
Więcej kasy, ale jeśli kogoś nie stać na prywatny wynajem, może złożyć podanie w councilu o flat, bo samotnie domu nie dostanie. Councilowskie czynsze są trochę niższe, poza tym jeśli się pracuje i ma problem z zapłaceniem rachunków i opłaceniem podstawowych potrzeb, można się ubiegać o Working Tax Credit i Housing Benefit.
Oczywiście, to kwestia priorytetów. Jedni wolą prywatną przestrzeń, inni obcych, z którymi można pogadać. Zastanawiam się tylko, czy jest jakaś (czasowa? wiekowa?) granica, po przekroczeniu której już na pewno ma się dość braku domu.
Gawain
Nie każdego będzie stać na kupno domu czy mieszkania. Nie ma nic złego w wynajmowaniu, przy czym powinno istnieć budownictwo socjalne w Polsce, oferujące niewielkie mieszkania na wynajem dla osób o niskich dochodach. Mieszkań tych nie powinno się kupować.
Znam z Polski kilka rodzin, które budowały domy. Oczywiście, dom w Polsce musi być wielki. Co najmniej dwa poziomy, milion metrów kwadratowych, balkony, drewniane podłogi itp. Życie tych rodzin wyglądało tak, że mężczyzna przez kilkanaście lat był zagranicą, odwiedzając rodzinę co któryś weekend i posyłając pieniądze. Rodzina zaś zaciskała pasa, oszczędzając na dom. Po kilku(nastu) latach powstawał dom wielki jak stodoła, rodzina była pęknięta (nie da się inaczej, jeśli latami para mieszka osobno), dzieci podrosły i zaczęły się usamodzielniać/ wyprowadzać i taka obca sobie para zostawała w dużym, pustym domu. Ale mieli dwieście metrów kwadratowych, włoskie płytki i drewniane podłogi.
A mogli mieszkać w niewielkim mieszkaniu, razem spędzać dzień po dniu, wyjeżdżać z dziećmi na wakacje i wycieczki.
No cóż, co dla kogo priorytetem.
Jak zwykle nie przesadzasz, nie generalizujesz i nie obrażasz.
Cytat:No ja tam to rozumiem. Docelowym punktem jest zdobycie dostatecznej ilości hajsu aby żyć, "tak jak się chce", więc do momentu uzbierania dostatecznej ilości żyje się na poziomie "przetrwalnika". Hajs nie jest potrzebny sam w sobie, jest potrzebny po to, aby przeskoczyć kilka poziomów życia w sposób rewolucyjny
Żyć jak się chce można na każdym etapie życia, oczywiście jeśli ma się realistyczne oczekiwania, jest się w miarę pracowitym i nie ma się pecha w postaci np. niepełnosprawności własnej czy kogoś z najbliższej rodziny. Odkładania życia na później, kiedy już się dorobię, jest marnowaniem życia. "Przetrwalnik"? Chyba w jakichś ekstremalnych sytuacjach, kiedy komuś się życie poplątało bardzo i został np. bezdomny. Po co przeskakiwać poziomy w sposób rewolucyjny?
Rozsądna oszczędność, odkładanie (w miarę możliwości) kilku groszy co miesiąc na jakiś cel to bardzo dobre nawyki. Ciułanie kasy, żeby pożyć za kilka lat, to moim zdaniem zły pomysł. Po pierwsze, można tego nie dożyć. Po drugie, można być już wtedy za bardzo zmęczonym/ wypaczonym itp. itd., żeby takie życie cieszyło.
kmat
Cytat:Do mieszkania człowiek potrzebuje raptem trzech rzeczy: pokoju do spania, kuchni i kiblołazienki. Spokojnie można to mieć wynajmując pokój.
Pewnie człowiekowi takiemu jak ty to wystarcza. Pewnie nie jesteś jedyny taki.
Z mojego osobistego doświadczenia wynika coś innego: człowiek (taki jak ja i ci, których gdzieś tam spotykam) potrzebuje domu, nie miejsca do mieszkania. Dom to nie tylko miejsce gdzie się śpi, je, robi kupę i myje. Dom to teren prywatny, osobiste miejsce. Nawet jeśli to wynajmowane maleńkie mieszkanko.
Cytat:Całe mieszkanie żre więcej kasy, ale i więcej czasu(!), bo samemu trzeba koło tego robić i nawet gęby nie ma do kogo otworzyć.
Więcej kasy, ale jeśli kogoś nie stać na prywatny wynajem, może złożyć podanie w councilu o flat, bo samotnie domu nie dostanie. Councilowskie czynsze są trochę niższe, poza tym jeśli się pracuje i ma problem z zapłaceniem rachunków i opłaceniem podstawowych potrzeb, można się ubiegać o Working Tax Credit i Housing Benefit.
Oczywiście, to kwestia priorytetów. Jedni wolą prywatną przestrzeń, inni obcych, z którymi można pogadać. Zastanawiam się tylko, czy jest jakaś (czasowa? wiekowa?) granica, po przekroczeniu której już na pewno ma się dość braku domu.
Gawain
Cytat:Nie tylko. Piszę o każdym przypadku zbierania dużych kwot np. na mieszkanie czy dom.
Nie każdego będzie stać na kupno domu czy mieszkania. Nie ma nic złego w wynajmowaniu, przy czym powinno istnieć budownictwo socjalne w Polsce, oferujące niewielkie mieszkania na wynajem dla osób o niskich dochodach. Mieszkań tych nie powinno się kupować.
Znam z Polski kilka rodzin, które budowały domy. Oczywiście, dom w Polsce musi być wielki. Co najmniej dwa poziomy, milion metrów kwadratowych, balkony, drewniane podłogi itp. Życie tych rodzin wyglądało tak, że mężczyzna przez kilkanaście lat był zagranicą, odwiedzając rodzinę co któryś weekend i posyłając pieniądze. Rodzina zaś zaciskała pasa, oszczędzając na dom. Po kilku(nastu) latach powstawał dom wielki jak stodoła, rodzina była pęknięta (nie da się inaczej, jeśli latami para mieszka osobno), dzieci podrosły i zaczęły się usamodzielniać/ wyprowadzać i taka obca sobie para zostawała w dużym, pustym domu. Ale mieli dwieście metrów kwadratowych, włoskie płytki i drewniane podłogi.
A mogli mieszkać w niewielkim mieszkaniu, razem spędzać dzień po dniu, wyjeżdżać z dziećmi na wakacje i wycieczki.
No cóż, co dla kogo priorytetem.
Cytat:No niektórzy są w stanie srać do wiadra całe życie, folgować swoim zachciankom i mieszkać w melinie. Tyle tylko, że to po prostu patologiczny stan, w którym liczy się jedynie natychmiastowe zaspokajanie potrzeb. Ot, zwierzęta po prostu.
Jak zwykle nie przesadzasz, nie generalizujesz i nie obrażasz.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.

